Marcin Gortat nigdy nie ukrywał, że choć w życiu zawodowym osiągnął wszystko, w tym prywatnym następowały pewne perturbacje. Mowa tu przede wszystkim o relacjach koszykarza z rodziną. Przez wiele lat nie utrzymywał kontaktu z ojcem i bratem, byli skłóceni.
Janusz Gortat, wybitny polski pięściarz, dwukrotny medalista olimpijski, a prywatnie ojciec Marcina i Roberta, zmarł w grudniu ubiegłego roku. Teraz Marcin zdecydował się opowiedzieć o naprawieniu ich relacji. Padło wiele wzruszających słów.
Media czy hejterzy zbudują wokół tego swoją narrację, ale ja przede wszystkim jestem wdzięczny Robertowi [brat Marcina - przyp. red.], który zadzwonił do mnie i poinformował, że tata jest w bardzo złym stanie i natychmiast muszę przyjechać. Pojechałem, spotkałem się z Robertem, porozmawialiśmy, potem pojechałem do taty. Z nim widziałem się dwa razy. Myślę, że mnie rozpoznał, choć tuż przed końcem życia był w bardzo złym stanie. Spędziliśmy trochę czasu razem, potem przyjechała do nas żona. Parę tygodni później tata zmarł. [...] Tata widział nas razem [z Robertem, który przez kilka lat opiekował się ojcem - red.] i jestem na 99 procent pewny, że mnie rozpoznał. Kiedy ścisnął moją dłoń, prawie zgniótł mi kości
- przyznał Marcin Gortat w rozmowie z WP SuperFaktami.
Marcin Gortat w tym samym wywiadzie opowiedział również o kulisach pogrzebu ojca. Przyznał, skąd wzięły się środki na ceremonię oraz dlaczego dzwonił do Rafała Trzaskowskiego. Więcej zdjęć Marcina Gortata zajdziecie w naszej galerii na górze strony. - Tata był oficerem, więc pogrzeb wchodził w zakres Ministerstwa Obrony Narodowej. MON dorzucił od siebie parę groszy i zrobił to fenomenalnie. Jestem im za to wdzięczny - wyznał Gortat.
Tata był też dwukrotnym medalistą olimpijskim, więc do gry wszedł PKOl. Zachował się bardzo w porządku. Uważaliśmy, że tata, jako zasłużony sportowiec, powinien spoczywać na Powązkach. Baliśmy się, że tak się nie stanie, więc zadzwoniliśmy w parę miejsc - tutaj pomógł pan prezydent Rafał Trzaskowski. Natychmiast oddelegowano osobę, która się tym zajęła i połączyła ze sobą wszystkie kropki
- opowiadał sportowiec. - Tata miał piękny pogrzeb przy sztandarach, nie tylko olimpijskich, ale także wojskowych. Zasłużył sobie na to. To był element, w którym najbardziej pomogłem, ale to Robert wykonał największą pracę. To on musiał jechać skremować tatę i to już na zawsze zostanie w jego pamięci - dodał.