Nowy film Netfliksa z Anną Seniuk "Nic na siłę" porusza temat korzeni i powrotu do rodzinnego domu. Jest on bliski odtwórczyni Haliny, która w prywatnym życiu wiele razy się przeprowadzała. Dopiero po wielu latach udało jej się odwiedzić miejsce swojego przyjścia na świat, czyli Stanisławów. Miała dwa lata, gdy jej rodzina straciła dorobek życia i ruszyła w wędrówkę. Mieszkała w pałacu Potockich w Zatorze, w Krzeszowicach, Krakowie aż w końcu trafiła do Warszawy. Z którym z tych miast Anna Seniuk czuje się najbardziej związana i może powiedzieć, że zostawiła w nim swoje serce? Wątek jej korzeni i trudnej historii rodzinnej, aktorka poruszyła w nowym wywiadzie dla Gazeta.pl, który możesz zobaczyć poniżej.
Był czas, w którym życie Anny Seniuk było regularną i niekończącą się wędrówką. Zanim w latach 70. osiadła w Warszawie i została popularną aktorką, jej rodzina nie mogła zagrzać nigdzie długo miejsca. A wszystko przez stratę rodzinnego domu i całego dorobku życia. Jednym z jej pierwszych wspomnień z dzieciństwa jest podróż w nieznane w bydlęcym wagonie. - Od dziecka jestem podróżniczką. Urodziłam się w... Iwano-Frankiwsk... tak to się teraz nazywa. To było polskie miasto na południe od Lwowa. Nazywało się Stanisławów. Niewiele tam mieszkałam. Tam była cała rodzina ojca, matki, dziadkowie jedni, drudzy. Byliśmy wspólnotą rodzinną. To wszystko się rozsypało kiedy w 1945 roku musieliśmy opuścić te ziemie. To się mówiło repatriacja, a tak naprawdę to było wypędzenie. I po tym zaczęła się taka moja wędrówka w życiu. Co parę lat zmienialiśmy miejsca zamieszkania - wyznała aktorka Bartoszowi Pańczykowi w wywiadzie dla Gazeta.pl. Trudno wtedy było o spokój i stabilizację. - Rodzice co jakiś czas szukali pracy, nowego miejsca do mieszkania. Miałam starszą siostrę i w pewnym momencie trzeba było szukać miejsca, gdzie by dziewczynki mogły chodzić do szkoły, pójść na studia - dodała i opowiedziała o wyjątkowych latach w Krakowie.
Dopiero tak naprawdę na dłużej osiadłam w Krakowie w latach 50. To były wspaniałe lata. Zaczęłam tam mieszkać jako kilkunastoletnia dziewczynka i mieszkałam tam prawie do lat trzydziestu. Czyli najpiękniejsze lata mojego życia spędziłam w Krakowie. Nowe życie, otwieranie skrzydeł. Muszę powiedzieć nieskromnie - ale teraz mi już wszystko wolno, bo jestem po osiemdziesiątce - że byłam koronowana na rynku w Krakowie w 1963 roku na Miss Juwenaliów. I to nie była taka Miss typu Polonia, że się chodzi w bikini. O nie. Po prostu ze wszystkich uczelni była jakaś kandydatka. Trzeba było powiedzieć coś miłego, dowcipnego. To jak tu nie kochać tego Krakowa, kiedy te najpiękniejsze lata moje tam spędziłam i w dodatku zostałam koronowana
- wyznała Anna Seniuk w nowym wywiadzie dla Gazeta.pl.
Przy okazji nowego wywiadu Anna Seniuk przyznała, że chciałaby dowiedzieć się więcej o swoich rodzinnych stronach. - Stanisławowa niestety nie pamiętam. Pojechałam tam kiedyś po wielu latach. Poczułam polskość tego miasta w architekturze. Znalazłam dom, w którym się urodziłam, ale nie mam z tym miastem wspomnień. Rodzice o tych czasach wołyńskich niechętnie opowiadali. Na szczęście nie mieszkaliśmy na Wołyniu. Rozumiem ich. Nie chcieli nigdy tam już wrócić. To był bolesny i trudny temat. Teraz kiedy jestem ciekawa ich wspomnień, to nie mam kogo o to zapytać. Kiedy jesteśmy młodzi, to nas nie interesują nasze korzenie. Mamy tyle wyzwań, tyle rzeczy do zrobienia, świat do obejrzenia... Interesujemy się tylko sobą, to taka bezczelna młodość i to jest normalne. A potem dopiero zaczynamy się rozglądać i widzimy, że chcielibyśmy się dowiedzieć, skąd się tu znaleźliśmy, bo mamy niewiele wspomnień. Chcemy zapytać matki, ojca, dziadka, i okazuje się, że nie ma kogo spytać - podsumowała ze smutkiem Anna Seniuk.