Walki celebrytów i patocelebrytów na Fame MMA wciąż budzą ogromne emocje i generują duże przychody dla organizatorów. Ostatnio głośno jest o Sebastianie Fabijańskim, który umiejętnościami walki w oktagonie pochwalić się nie może, ale za same dobre chęci inkasuje setki tysięcy złotych. Nasza reporterka zapytała Blankę Lipińską, czy sama też chciałaby spróbować swoich sił i wystąpić na Fame?
Autorka erotyków wyznała Weronice Zając, że chciałaby zawalczyć w oktagonie, ale na to nie pozwala jej stan zdrowia. Wspomniała o operacji kręgosłupa i uszkodzeniu kolana. - Musiałabym nagle ozdrowieć. Ja trenowałam sztuki walki. Powiedzenie, że ja się lubię bić, to jest trochę za dużo, ale ja się lubiłam bić, jak byłam młodsza i trenowałam, więc to byłoby dla mnie pyszne wydarzenie (...). Ja jestem siedem miesięcy po operacji kręgosłupa i mam kompresyjnie złamane kolano, które do końca życia jest już uszkodzone, także nie zobaczycie mnie, ale nie dlatego, że nie chcę, bo już miałam propozycję, ale dlatego, że ja za żadne pieniądze nie zaryzykuję swojego zdrowia - powiedziała Blanka Lipińska w rozmowie z Plotkiem.
Reporterka Plotka dopytała, czy propozycje, które otrzymała Blanka Lipińska, też wiązały się z bajońskim wynagrodzeniem. W przypadku Sebastiana Fabijańskiego mowa była o 500 tysiącach złotych. Lipińska odpowiedziała wprost: wyższe kwoty. - W moim wykonaniu byłoby to o tyle ciekawe, że ja rozumiem, na czym polegają media. Wychowana jestem ortodoksyjnie przez KSW. Wiem, co to jest trash tour. Przypominam, że prowadziłam również program, gdzie uczyliśmy zawodników, jak to jest wejść do tego wielkiego świata MMA, więc ja to wszystko wiem. Zdaję sobie sprawę z tego, jakby trzeba było to wszystko zrobić, żeby to było dobre. A włodarze federacji zdają sobie sprawę, że ja to wszystko wiem, ale niestety. To jest raczej przegrana sprawa - dodała Blanka Lipińska.