Konflikt między Caroline Derpieński, a Katarzyną Nosowską zaczął się kilka miesięcy temu. Przypomnijmy, że wokalistka opublikowała w wakacje na instagramowym profilu reklamę produktów roślinnych, w której wcieliła się w Kate Nosauski. Fani od razu orzekli, że piosenkarka parodiuje celebrytkę Caroline Derpieński. Chwilę później wywołana do tablicy modelka opublikowała komunikat prasowy. Zapowiedziała w nim, że sprawą zajął się jej adwokat. Twierdziła, że marka Danone promowana przez wokalistkę zespołu Hey narusza jej dobra osobiste. Celebrytka mówiła, że będzie żądała od firmy 50 milionów złotych z przeznaczeniem na wskazany przez nią cel społeczny. Czy pozew finalnie znalazł się w sądzie? Możecie się zaskoczyć.
Wygląda na to, że zamieszanie związane z rzekomym pozwem Derpieński było przedwczesne, bo poza szumem, nic ze sprawy nie wyniknęło. Jak donoszą Wirtualne Media firma Danone nie dostała pozwu od celebrytki. - Nic się w tym temacie nie zmieniło - przekazała Martyna Węgrzyn, kierowniczka działu komunikacji zewnętrznej i rzeczniczka prasowa Danone Polska. Poproszona o komentarz modelka póki co milczy jak zaklęta i nie odpowiedziała na prośbę Wirtualnych Mediów. "Gwiazda mlekowa. Jeszcze niech kocie kuwety reklamuje. Oj coś słabo w budżecie domowym pani Nosowej. A ja pieniądze z wygranego procesu przeznaczę na bezdomne koty" - pisała swego czasu na InstaStories.
Caroline Derpieński oskarżała Katarzynę Nosowską o mowę nienawiści, jakiej rzekomo miała się dopuszczać w swoim satyrycznym nagraniu reklamowym. "Ta pani ma destrukcyjny wpływ na ludzi, zwłaszcza na psychikę dzieci, które to obejrzą. Niedługo w szkołach dzieci będą pić to mleko i biegać za rówieśnikami, przedrzeźniając ich i naśmiewając się" - grzmiała w sieci. Przedstawicielka marki, która podpadła Caroline, tłumaczyła, że scenariusz nagrania leżał całkowicie w geście wokalistki i nie miał nikogo urazić. "Większość opublikowanych w ramach kampanii materiałów miała charakter satyryczny - Katarzyna Nosowska odnosiła się w nich z dystansem do sztuki podawania kawy czy samej siebie. Ich odbiór jest kwestią interpretacji" - mówiła.