Do wypadku doszło na obrzeżach Opola. Marek Kapłon nagle zjechał z drogi, uderzył w drzewo i wpadł do rowu. Służby ratunkowe informację o wypadku otrzymały o 18:25. 62-letni muzyk o przebiegu wypadku mówił później w rozmowie z reporterką Faktu. "Wracając do domu, ze spaceru z psem, zasnąłem w trakcie jazdy i obudziłem się w rowie" - powiedział muzyk TSA.
Marek Kapłon przez lata współpracował z popularnymi zespołami, takimi jak: TSA, Dżem, Wanda i Banda. Obecnie jest perkusistą w grupie TSA Michalski Niekrasz Kapłon Wester Lekki. Do wypadku samochodowego z jego udziałem wysłano policję, pogotowie, a także dwa wozy strażackie. Muzyk przyznaje, że służby wezwano zanim on zdążył się zorientować co się stało i wydostać z pojazdu. " Ktoś musiał wezwać służby dużo wcześniej, zanim udało mi się z tego samochodu wygrzebać. Auto leżało na lewym boku, czyli od strony kierowcy. Zorientowanie się, gdzie jest góra, a gdzie dół i co gdzie może się znajdować, zajęło mi chwilę" - powiedział Marek Kapłon w rozmowie z "Faktem". Ostatecznie udało mu się wydostać przez tyle okno pasażera, ale w samochodzie pozostał pies. "Musiałem wyłamać szybę. Ktoś miał saperkę, dał mi ją i gdy rozciąłem szybę, mogłem wyjąć psa z auta (..). Miałem szczęście, że nie uderzyłem czołowo w drzewo. Auto przewracając się, uderzyło w przeszkodę maską i przednią szybą. O dziwo nie miałem żadnych złamań, obrażenia głowy nie okazały się poważne i na szczęście nie było dużo krwi. Ranę głowy pozszywano mi na chirurgii, a zrobiona "z urzędu" tomografia głowy nie wykazała żadnych poważniejszych uszkodzeń" - dodał Kapłon.
Jednocześnie muzyk przyznaje, że ostatnio był przemęczony pracą. Przestrzega tym samym innych kierowców, żeby nie popełniali jego błędu. "Fakt, byłem trochę przemęczony pracą i obowiązkami. Mam kontuzję kolana, która powoduje, że nie wysypiam się tak, jak powinienem. Ale nie spodziewałem się takiej sytuacji (...). Oczywiście nie wątpiłem, że bez problemu dojadę na miejsce. Jak się jednak okazało, rzeczywistość brutalnie zweryfikowała moje przekonania (...). Obudził mnie huk giętej blachy. Miałem masę szczęścia i tak naprawdę wykpiłem się sianem. To, co się wydarzyło, muszę traktować jako przestrogę i wyciągnąć właściwe wnioski" - dodał Marek Kapłon.