Ze wstępnych analiz wynika, że okręt podwodny Titan miał doznać implozji, czyli wybuchu do wewnątrz. Nie jest jeszcze jednak wiadome, czy pasażerowie w momencie tego zdarzenia żyli. Z informacji przedstawionych przez BBC wynika, że Marynarka Wojenna miała zarejestrować odgłos implozji chwilę po tym, jak utracono łączność z załogą. Dodatkowo, informacje o "anomalii akustycznej" miały zostać wykorzystane przez Straż Przybrzeżną USA do zawężenia obszaru poszukiwań.
Wiele osób zapewne zastanawia się, czym tak naprawdę jest implozja. Zjawisko to polega na nagłym zapadaniu się materii w zamkniętym obszarze. Intensywne ciśnienie zewnętrzne powoduje uszkodzenie integralności strukturalnej łodzi podwodnej, co z kolei prowadzi do nagłej i gwałtownej implozji. W sieci znajduje się nawet film, który pokazuje, jak to zjawisko wygląda na lądzie. Ostrzegamy jednak, że nagranie jest wyłącznie dla osób o silnych nerwach, bo nie jest to nic przyjemnego.
Na głębokości, na której znajdował się Titan, ciśnienie miało wynosić około 350 atmosfer. W związku z tym, w wyniku implozji, łódź została kompletnie zmiażdżona, wraz z całą załogą, znajdującą się na pokładzie. Stożek ogonowy, jak i inne szczątki Titana znaleziono około 500 metrów od dziobu Titanica. Póki co nie wiemy jednak dokładnie, w jakim konkretnie miejscu doszło do implozji.
"Implozja, która doprowadziła do śmierci pięciu członków załogi Titana, prawdopodobnie nastąpiła w ułamku sekundy. Stało się to tak szybko, że mózg człowieka nie był nawet w stanie zarejestrować tego zdarzenia. Dlatego można przypuszczać, że osoby znajdujące się na pokładzie łodzi zginęły błyskawicznie i w bezbolesny sposób" - przyznała w rozmowie z CNN była oficer marynarki wojennej, Aileen Marty.
Przypomnijmy, że na pokładzie Titana znajdowało się pięć osób: pakistański biznesmen, miliarder Shahzada Dawood, jego 19-letni syn Suleman, brytyjski biznesmen Hamish Harding, były dowódca francuskiej marynarki wojennej Paul-Henri Nargeolet oraz dyrektor naczelny i założyciel OceanGate Stockton Rus.