W niedzielę łódź podwodna Titan wypłynęła na kolejną wyprawę w głąb Oceanu Atlantyckiego, na którego dnie znajduje się wrak zatopionego w 1912 roku Titanica. To wtedy statek miał zderzyć się z górą lodową, w wyniku czego zginęło ponad 1500 osób. Teraz podróże podwodne do jego wraku stały się atrakcją turystyczną na miarę XXI wieku. Stać na nie najbogatszych, dlatego, że taka "impreza" to koszt 250 tysięcy dolarów, czyli ok. milion zł.
Titan miał być "niezatapialną" łodzią podwodną (swoją drogą, podobnie jak Titanic, o którym mówiło się, że również jest "niezatapialny"), wyprodukowaną przez firmę OceanGate. Szefem przedsiębiorstwa jest Stockton Rush, który znajdował się na łodzi, która zaginęła w niedzielę. Jak się okazuje, mężczyzna stawiał na "innowacyjne" metody inżynierskie, o czym świadczy nagranie, do którego udało się dotrzeć jak zawsze niezawodnym internautom. Na dnie Atlantyku, ciśnienie wody wywiera na każdy obiekt ciężar odpowiadający około dwóm tonom. Rush siły fizyki chciał jednak przechytrzyć szybą wykonaną z pleksi.
Ma siedem cali (prawie 18 cm - przyp. red.) grubości i waży około 80 funtów (ponad 36 kg - przyp. red.). Kiedy wejdziemy do Titanica, zmieści się i po prostu się zdeformuje. A akryl jest świetny, ponieważ zanim pęknie lub zawiedzie, zaczyna trzeszczeć, więc dostajesz ogromne ostrzeżenie. Jesteś pamiętany za zasady, które łamiesz. I wiesz, złamałem kilka zasad, żeby to zrobić. Myślę, że złamałem je, mając za sobą logikę i dobrą inżynierię - tłumaczył na nagraniu meksykańskiego aktora Alana Estrady, kiedy oprowadzał go po łodzi.
Meksykański aktor Alan Estrada pokazywał w sieci relacje z tego typu wycieczki. Samo przebywanie na pokładzie Titana Estrada opisał jako "nic szczególnego". "Jesteś zamknięty w kapsule, co dla osoby z klaustrofobią może być nie do pomyślenia, ale nie dzieje się nic więcej. Imponujący był za to moment, w którym znaleźliśmy się przed wrakiem" - relacjonował aktor.
Czytasz uważnie o wszystkich rzeczach, które mogą się wydarzyć, i cóż, nigdy nie wiadomo, co się stanie. Ale wsiadanie do samolotu to także ryzyko. Brzmi banalnie, ale życie jest ryzykiem. Koniec końców warto było zobaczyć ten majestatyczny wrak - zaznaczył Meksykanin w wywiadzie dla BBC Mundo.