Robert Karaś ma za sobą niezwykle wyczerpujący wyścig. 27 maja udało mu się ukończyć dziesięciokrotnego Ironamana na trasie 38 kilometrów pływania, 1800 kilometrów jazdy na rowerze i 422 kilometrów biegu w czasie 164 godzin 14 minut i 2 sekund. Taki wynik pozwolił mu pobić dotychczasowy rekord świata o 18 godzin. Osiągnięcie wiązało się jednak z ogromnym obciążeniem psychicznym i fizycznym. Sportowiec miewał podłamania na tle nerwowym, a także towarzyszyło mu zmęczenie psychiczne. Bardzo ucierpiały jego stopy. Pokazał, w jakim stanie są dziewięć dni po zmaganiach.
Stopy Roberta Karasia już w trakcie wyścigu nie były w najlepszym stanie. W pewnym momencie musiał nawet rozciąć buty, żeby zapewnić lepszą wentylację i jednocześnie uniknąć kolejnych urazów. Krótko po zakończeniu zmagań na jego profilu ukazało się zdjęcie stopy, które mroziło krew w żyłach. Jeden z palców był całkowicie opuchnięty, a dodatkowo pojawił się krwiak. "O jejku, jejku. Jak to boli. Wiesz, chyba złamałem ten palec" - mówił wówczas Karaś do jednego z członków zespołu. Wszystko jednak wskazuje na to, że powoli dochodzi do siebie. Część urazów już zeszła. Gdzieniegdzie widać skórę, która zaczyna się goić. Mimo to wciąż wygląda boleśnie.
Jest lepiej - pisał na Robert Karaś na InstaStories.
Robert Karaś Instagram @robert_karas_teamkaras
Robert Karaś nie ukrywa, że doświadczenie związane z Ironmanem było dla niego wyjątkowo trudne. Pojawiły się momenty załamania psychicznego, podczas których dzwonił do ukochanej Agnieszki Włodarczyk. Zwierzał się jej wówczas ze wszystkich trudności, jakie napotkały go na trasie. Największy kryzys miał 10 godzin przed zakończeniem zmagań. Wtedy musiał się jej porządnie wypłakać. "Było wiele trudnych momentów, ale tu załamany byłem najbardziej. Zadzwoniłem do Agi, żeby się wypłakać. Nie byłem w stanie wypowiedzieć słowa. Jakieś 10 godzin do końca - napisał na Instagramie Robert Karaś." Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.