• Link został skopiowany

Rok temu zmarł Kamil Durczok. Była żona uważa, że to mogło skończyć się inaczej. "Gen autodestrukcji"

Kamil Durczok w mediach pracował 30 lat. Przez długi cza był jednym z najbardziej docenianych polskich dziennikarzy. Jego karierę złamały jednak oskarżenia o mobbing w redakcji "Faktów" TVN. Miesiąc przed śmiercią zdecydował się na wywiad, w którym z niesamowitą szczerością rozliczał się z przeszłością. Nie zdążył jednak udowodnić, że faktycznie wyciągnął wnioski z błędów. Zmarł 16 listopada 2021 roku.
Kamil Durczok
fot. Dominik Sadowski / Agencja Wyborcza.pl

Kamil Durczok kojarzył się z profesjonalizmem i popularnością, a to przekładało się na jego zarobki. Grand Press, Wiktor, Telekamera - to tylko trzy z kilkunastu statuetek, które otrzymał za swoją działalność zawodową. W 2006 roku był jedną ze "100 najcenniejszych gwiazd polskiego show-biznesu" według magazynu "Forbes Polska", a jego wizerunek został wyceniony przez reklamodawców na ponad 421 tys. zł. Pierwszą skazą na wizerunku Kamila Durczoka była sytuacja z 2009 roku. Do internetu wyciekło nagranie, które długo było na językach. Wówczas poirytowany Durczok zrugał "Rurka" za "up***olony stół" tuż przed emisją "Faktów". Już wtedy można było odnieść wrażenie, że dziennikarz może nie traktować najlepiej podwładnych. Sytuacja jednak bardziej niż niepokój wzbudzała śmiech. Wydarzeń z udziałem Durczoka, które bez wątpienia zasługują na miano skandali, będzie w kolejnych latach zdecydowanie więcej. 

Zobacz wideo Telekamery 2019. Kamil Durczok i Julia Oleś-Miła

Niewłaściwe traktowanie pracowników 

Kamil Durczok zaczął przygodę z dziennikarstwem w 1991 r. w Radiu Katowice. W 1993 roku otrzymał angaż do Telewizji Polskiej. Z początku przeprowadzał wywiady z politykami w lokalnym programie "Obserwatorium". W 1996 zadebiutował na antenie ogólnopolskiej, prowadził programy publicystyczne w TV Polonia, a później w TVP1.  W 2001 r. został prezenterem głównego wydania "Wiadomości" w TVP1. Już wtedy zyskał uznanie i popularność. To zwróciło na niego uwagę szefów TVN. W 2006 r. został prowadzącym i redaktorem naczelnym "Faktów". Odnosił sukcesy przez kolejnych dziewięć lat, aż do lutego 2015 roku. W tygodniku, dla którego wcześniej pisywał felietony, ukazała się seria negatywnych artykułów na jego temat. Dziennikarze "Wprost" napisali, że miał mobbingować i molestować podwładnych w redakcji "Faktów". Ustalono również, że w mieszkaniu dziennikarza na warszawskim Mokotowie miał zostać znaleziony biały proszek. Durczok stracił pracę. Swoje zachowanie tłumaczył "stylem" zarządzania.

Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy - bronił się.

Choć ostatecznie Sąd Apelacyjny w Warszawie w 2021 roku nakazał dziennikarzom tygodnika "Wprost" przeprosić Durczoka za oskarżenia o mobbing i molestowanie, te sytuacje na dobre zmieniły postrzeganie dziennikarza. 

Jazda pod wpływem

Po rozwiązaniu umowy z TVN-em za porozumieniem stron, dziennikarz stworzył własny portal, który funkcjonował w sieci przez ponad dwa lata. Serwis Silesion.pl został zamknięty w 2019 roku. W międzyczasie zaufało mu szefostwo Polsat News. Tam dziennikarz prowadził program "Brutalna prawda, Durczok ujawnia", później pod nazwą "Durczokracja". Format wystartował mniej więcej w tym samym czasie co serwis dziennikarza, czyli jesienią 2016. W 2019 roku na jaw wyszło, że spowodował kolizję na trasie A1, pod Piotrkowem Trybunalskim. W wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu. Tłumaczył, że "wydawało mu się, że może prowadzić". 

Na trasie nic się złego się nie działo. W mojej ocenie nie przekraczałem prędkości - miały brzmieć zeznania Durczoka, do których dotarli dziennikarze "Super Expressu".

Od razu wyraził skruchę, przyznał, że źle postąpił. Media prosił o podawanie swojego nazwiska tłumacząc, że nie chce się ukrywać. 

Fałszerstwa 

W grudniu 2019 roku w mediach pojawiła się informacj, że prawie dziesięć lat wcześniej Durczok miał podrobić podpis byłej małżonki oraz wyłudzić dzięki temu kredyt hipoteczny na wartość ponad trzech milionów złotych. Choć prokuratura domagała się aresztowania, wobec zatrzymanego zastosowano poręczenie majątkowe w wysokości 200 tysięcy złotych, dozór policyjny, a także zakaz opuszczania kraju. W styczniu 2021 prokuratura w Katowicach wystosowała oficjalne oskarżenie, ale Durczok nie doczekał wyroku w tej sprawie.

Miał być powrót 

Jak przyznała była żona Durczoka Marianna Dufek w wywiadzie dla "Fashion Magazine" z marca 2022 roku, po aferze mobbingowej ujawnionej przez "Wprost", zastała go z pistoletem przy skroni. Stwierdziła też, że stan zdrowia - psychiczny i fizyczny - Kamila Durczoka mógłby ulec poprawie, gdyby dziennikarz skończył z nałogami. Kobieta nie wierzyła jednak, że były mąż byłby w stanie to zrobić.

Musiałby przestać pić. I zacząć inaczej żyć. Przestawić wiele rzeczy w głowie. (...) Górę wziął jego gen autodestrukcji - powiedziała.

Durczok wielokrotnie prosił, by nie nazywać go przestępcą, zapowiadał wielki powrót. W ostatnim przed śmiercią wywiadzie dla Onetu rozliczał się też z oskarżeniami o mobbing, z których ostatecznie sąd go oczyścił. Zdradził też, że nie miał żalu do TVN-u (dziennikarz rozstał się ze stacją za porozumieniem stron), ale jest mu przykro, że wycięto go ze wszystkich materiałów, w których przypominana jest historia "Faktów". Wiązał też duże nadzieje z autorską platformą i aplikacją - "Durczokracja". Przyznał też, że jego stan zdrowia nie jest najlepszy.

Mój organizm wystawia rachunek za czterdzieści kilka lat naprawdę mocnej eksploatacji. Cały czas jestem pod kontrolą lekarzy. Czasami mam wrażenie, że częściej widuję ich niż mojego brata - powiedział w Onecie.
 

Nie zdążył jednak udowodnić, że faktycznie wyciągnął wnioski z poprzednich skandali. Zmarł 16 listopada 2021 roku. Jego była żona Marianna Dufek w mediach społecznościowych wspominała go z sentymentem. Ale nie wszyscy bliscy zapomnieli błędy, które popełniał. Najlepiej świadczy o tym wypowiedź jego jedynego syna, który nie chce być dziś łączony z ojcem. 

Więcej o: