Katarzyna Bosacka zyskała rozgłos dzięki prowadzeniu cieszących się dużą popularnością programów, na czele z "Wiem, co jem" i "Wiem, co kupuję" na antenie TVN Style. Tematyka edukacji konsumenckiej nadal jest bliska dziennikarce, która na swoim Instagramie zajmuje się przede wszystkim zagadnieniami związanymi z żywieniem i dokonywaniem przemyślanych zakupów.
Mama czwórki dzieci zdaje sobie sprawę, że rosnące ceny zniechęciły już niejednego rodaka do stołowania się poza domem podczas wakacji. Postanowiła więc pokazać, że w dalszym ciągu można znaleźć restaurację, gdzie da się zamówić obiad nie sięgając zbyt głęboko do kieszeni.
Fani prezenterki przysyłali jej rachunki z nadmorskich lokali, gdzie najedli się za przyzwoite pieniądze. I tak dowiadujemy się m.in., że można zmieścić się w budżecie 50 złotych, kupując dwa zestawy obiadowe złożone z zupy, drugiego dania mięsnego oraz kompotu.
Ostatnio sporo było o drożyźnie i wysokich cenach m.in. w restauracjach. A dzisiaj publikuję kilka paragonów z bardzo przyzwoitymi cenami za jedzenie "na mieście", które od was dostałam. Często piszecie do mnie, że są miejsca, gdzie można zjeść fajną porcję za niewielkie pieniądze (i to w miejscowościach wypoczynkowych) - bardzo fajnie! – napisała Bosacka.
Obserwatorzy instagramowego konta dziennikarki ochoczo dzielili się doświadczeniem:
Wróciłam z Gdańska. Nie jest tak źle. Zmieściłam się w budżecie i jeszcze zostało. Nie trzeba panikować.
Oczywiście, że można. Będąc ostatnio na wakacjach (co prawda nad jeziorem) za obiad dla czterech osób ( dwoje dorosłych i dwoje dzieci) płaciliśmy w granicach 100 zł.
Byłam w Międzyzdrojach w lipcu, za obiad dwudaniowy: zupa, kotlet, ziemniaczki i surówka oraz kompot i kawałek ciasta zapłaciłam 25 zł, w piątki była ryba, ale zawsze stała cena 25 zł.
Bosacka zapewniła, że chętnie opublikuje kolejne nadesłane zdjęcia. Trzeba przyznać, że to miła odmiana po niesławnych paragonach grozy.