Według piłkarskich ekspertów Robert Lewandowski jest już o krok od przejścia do FC Barcelony. Mimo to wrócił on z wakacji i wziął udział w ostatnim treningu Bayernu Monachium. Dziennikarze szybko zwrócili uwagę, że do Niemiec przyjechał sam, bez Anny i córek. Okazuje się, że mogło chodzić o kwestie bezpieczeństwa.
W mediach krążyły plotki, według których Lewy miał zastrajkować i nie zjawić się na treningu Bayernu. Tak się nie stało. Kapitan naszej kadry wrócił z wakacji i stawił się w ośrodku szkoleniowym w Monachium. Anna Lewandowska wraz z córkami została jednak w Hiszpanii. Według dziennika "Fakt", rodzina piłkarza nie przybyła do Niemiec ze względów bezpieczeństwa.
Do Niemiec przyleciał z wakacji sam, bo dostawał pogróżki. Grożono mu nawet śmiercią.
Transfer Roberta ma nie podobać się kibolom Bayernu, którzy wysyłają mu różnego rodzaju pogróżki. Informowały o tym wcześniej także WP Sportowe Fakty.
W ostatnim czasie Robert, za pośrednictwem social mediów, otrzymywał różne pogróżki, w tym te najcięższego kalibru, czyli pozbawienia życia - czytamy.
Bayern ma żądać 50. milionów euro, co biorąc pod uwagę zaawansowany wiek piłkarza i to, że został mu tylko jeden rok kontraktu, jest kwotą zawrotnie wysoką. Mimo to FC Barcelona miała niedawno wysunąć taką ofertę. Hiszpańskie media informują, że kataloński klub chce domknąć sprawę transferu najpóźniej do najbliższej soboty.