Bądź na bieżąco. Więcej o świecie gwiazd przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Afera zaczęła się od nieoczekiwanego oświadczenia Justyny Steczkowskiej. Podczas występu na koncercie "Solidarni z Ukrainą" artystka oznajmiła, że swoje honorarium przekazuje na rzecz ukraińskich dzieci. Wypowiedź ta spodobała się publiczności, ale już niekoniecznie pozostałym wykonawcom. Edyta Górniak była wręcz zaskoczona, że jakiekolwiek honorarium jest przewidziane. W końcu był to koncert charytatywny. Wówczas Steczkowska zarzuciła kłamstwo koleżankom ze sceny, twierdząc, że łatwo jest zweryfikować informacje na temat wypłat. Do sprawy odniosło się już sporo osób z branży muzycznej. Głos zabrała także Doda.
Fani Dody zaczęli dopytywać piosenkarkę o zaistniałą sytuację na jej instagramowym profilu. W końcu artystka postanowiła zabrać głos w sprawie. Stwierdziła, że w przypadku telewizyjnych koncertów zawsze przewidziane jest wynagrodzenie. To właśnie z tego honorarium opłacana jest cała ekipa artysty.
Wokalistka podkreśliła, że jedynym przypadkiem koncertu, za który nikt nie domagał się wynagrodzenia, był współorganizowany przez nią koncert "Artyści przeciw nienawiści". Dodała, że nigdy wcześniej nie spotkała się z podobną sytuacją.
Zawsze jest dawane wynagrodzenie w telewizyjnych koncertach. (...) Jedynym takim koncertem, gdzie nikt nie wziął złotówki od muzyków po pana od kabli, był koncert "Artyści przeciw nienawiści". Nigdy wcześniej ani później się z czymś takim nie spotkałam.
Przypomnijmy, że koncert "Artyści przeciw nienawiści" został zorganizowany w proteście przeciwko mowie nienawiści i odbył się 27 lutego 2019 roku w łódzkiej Atlas Arenie. Koncert był reakcją na wydarzenia związane z tragiczną śmiercią prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Udział w nim wzięło ponad 100 artystów, w tym m.in. Doda, Maryla Rodowicz, Justyna Steczkowska, Sarsa, Cleo, Ewa Farna, Margaret, Bajm i Małgorzata Ostrowska.