Więcej tekstów dotyczących ciekawych wypowiedzi gwiazd przeczytasz na Gazeta.pl.
Alec Baldwin nawiązał oczywiście do tragicznej w skutkach sytuacji z planu "Rusta". Miał wówczas w dłoniach naładowany ostrą amunicją rewolwer (o czym nie wiedział), który wystrzelił w stronę dwóch osób. Reżyser Joel Souza został ciężko ranny, a operatorka Halyna Hutchins zmarła tego samego dnia w drodze do szpitala. Choć aktor wie, że to nie jego wina, wciąż wraca pamięcią do tej sytuacji. Zdecydował jednak, że nie chce jej dalej rozpamiętywać i zastanawiać się, "co by było, gdyby".
Alec Baldwin w nagraniu na Instagramie wyraża wdzięczność wobec wspierających go fanów i bliskich. Z wymalowanym na twarzy smutkiem podkreślił, że czuje się niezręcznie z faktem, że wciąż szuka się winnego całego zajścia. Śledczy w zeszłym tygodniu zażądali np. nakazu sprawdzenia jego telefonu komórkowego. On nie czuje się odpowiedzialny za tragedię i nigdy nie zapomni o tym, co się wydarzyło, ale sugeruje, że potrzebuje spokoju.
Nie mogę się doczekać, by pewne sprawy były już za mną. Oczywiście dla tych, którzy uczestniczyli w tej tragedii, nigdy nie pozostanie ona zapomniana. Ja też nie zamierzam się odwrócić - nie ma zresztą dnia, żebym o tym nie myślał - przyznał na nagraniu.
Warto dodać, że policja wciąż nie ustaliła, kto tak naprawdę jest winien tragedii. Dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów i nic nie wskazuje na to, by wkrótce miało to nastąpić.