• Link został skopiowany

Maja Staśko zdradza kulisy konfliktu z Anną Lewandowską. "To jest jakieś pomylenie"

Maja Staśko wróciła wspomnieniami do konfliktu z Anną Lewandowską. Rzuciła nieco więcej światła na sprawę.
Maja Staśko i Anna Lewandowska
Fot. majakstasko/Instagram ; Kapif

Więcej artykułów na temat gwiazd ze świata show-biznesu znajdziesz na Gazeta.pl.

Zobacz wideo Anna Lewandowska o samoakceptacji i dążeniu do "ideału"

W sierpniu 2020 roku niemal cała Polska żyła konfliktem Anny Lewandowskiej i Mai Staśko. Poszło o nagranie, na którym trenerka pozowała w pogrubiającym ją kostiumie. Aktywistka sugerowała wówczas, że żona Roberta Lewandowskiego propaguje tzw. body shaming, a tym samym wyśmiewa się z osób z nadwagą. Na odpowiedź Lewandowskiej nie trzeba było długo czekać.

Kochani, kto mnie zna, nie od dziś, albo kto mnie zna od niedawna, może sprawdzić na moim profilu, że nigdy, przenigdy, nie miałam złych intencji. Nigdy, przenigdy, nie dodaję złych, negatywnych emocji. Nigdy, przenigdy, nie oceniam ludzi, a tym bardziej się z nich nie śmieję - pisała Lewandowska.

Staśko otrzymała natomiast od prawnika trenerki pismo przedprocesowe "wzywające do zaprzestania szerzenia nieprawdy". Po tym afera stała się jeszcze głośniejsza, a internauci podzielili się na dwa obozy - tych, którzy bronili Lewandowskiej i tych, którzy przyznawali rację Staśko. Dziennikarka w zdradziła nam wówczas szczegóły rozmowy z teamem Lewandowskiej i przyznała, że ostatecznie żadnego pisma procesowego nie otrzymała. Teraz aktywistka w rozmowie z Pudelkiem wspomina konflikt z Lewą i zdradza kolejne kulisy tej sprawy. 

Maja Staśko o konflikcie z Anną Lewandowska

Maja Staśko wielokrotnie wspominała, że nigdy nie spotkała się z Anną Lewandowskiej. Po wybuchu afery kontaktowali się z nią wyłącznie pracownicy trenerki. Teraz również to podkreśliła. 

Nie miałam ani razu kontaktu z panią Anią Lewandowską. Za każdym razem kontaktowały się ze mną jej asystentki. (...) To jest jakieś pomylenie, bo Anna Lewandowska w sieci i w przestrzeni publicznej jest marką - mówiła Pudelkowi.

Staśko twierdzi, że w tym wszystkim chodziło to, by marka Lewandowskiej nie straciła dobrego wizerunku.

Nigdy nie miałam kontaktu z Anną Lewandowską, która jest człowiekiem, to jest cały wielki zespół. Ja miałam kontakt z marką, która nie chciała być źle odebrana, która nie chciała stracić wizerunku. 

Przyznała także, że wiele osób zachęcało ją do tego, by to ona przeprosiła Annę Lewandowską. Taki krok miałby być z kolei dobry dla wizerunku aktywistki.

Więcej o: