Pierwsze damy na czas prezydentury swoich mężów muszą zrezygnować z pełnienia swoich zawodowych obowiązków. W związku z tym od lat trwają dyskusje, czy i za co powinny dostawać wynagrodzenie, skoro do ich obowiązków należy m.in. wyjeżdżanie w delegacje z głową państwa. W związku z tym kilka lat temu Anna Komorowska, żona Bronisława Komorowskiego wyraziła pewien postulat, który przedstawia także Kancelaria Prezydenta. Chodzi o emerytury.
Anna Komorowska wyznała trzy lata temu, że czas, który pierwsze damy poświęcają na reprezentowanie kraju u boku męża, powinien liczyć się do emerytury.
Ten czas przynajmniej powinien się liczyć jako okres składkowy, do emerytury. I to jest minimum – mówiła Komorowska.
Kancelaria Prezydenta ma takie samo stanowisko w tej sprawie, a Andrzej Duda twierdzi, że on sam opłaca składki swojej żony, która przed jego prezydenturą uczyła w jednym z krakowskich liceów.
ZOBACZ: Polacy wybrali ulubioną pierwszą damę. Zwyciężczyni zostawiła konkurencję daleko w tyle
Sejm przyjął ustawę o podwyżkach dla prezydenta i samorządowców, a także poprawkę PiS, zakładającą, że z budżetu państwa będą opłacane składki na ubezpieczenie społeczne pierwszych dam, co w przyszłości podwyższy im emerytury. Składki będą naliczane od przeciętnego wynagrodzenia. Pierwsze damy nawet mają mieć opłacone składki "wstecz". Agata Duda, tylko za pierwszą kadencję może dostać w przyszłości świadczenie wyższe o ok. 130 złotych. Kiedy ustawa wejdzie w życie, ZUS ma na nowo obliczyć wysokość wspomnianych emerytur i wówczas wypłaci podwyżki. "Fakt" zrobił już obliczenia.
Od kwot przeciętnego wynagrodzenia w latach sprawowania władzy przez poszczególnych prezydentów obliczyliśmy składki emerytalne, następnie podzieliliśmy przez dalsze prognozowane trwanie życia na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego (tak, jak robi to ZUS) - czytamy w tabloidzie.
Według tych obliczeń najwięcej zyska Jolanta Kwaśniewska – ok. 300 zł. A jak sytuacja może wyglądać w przypadku innych pierwszych dam? Danuta Wałęsa ma szansę na 260 zł podwyżki, a Anna Komorowska – 230 zł. Jak dodaje "Fakt", kwoty mogą być nieco wyższe, ponieważ przy obliczeniach nie były brane pod uwagę coroczne waloryzacje składek.
By pieniądze popłynęły do prezydentowych, potrzebna jest zgoda Senatu. Z tym nie będzie problemu, bo nawet opozycja popiera to rozwiązanie. – Od lat postuluję, by małżonkom prezydenta zrekompensować ich pracę. Opłacanie przez państwo składek na ubezpieczenie społeczne to dobry pomysł – mówi Faktowi senator KO Marek Borowski.
Co o tym sądzicie?