Telewizyjne koncerty od zawsze kojarzyły się z ogromnymi kosztami. Przy tego typu wydarzeniach często mówi się o wynagrodzeniach gwiazd. Szczególnie głośno jest o nich w okresie sylwestrowym, ponieważ to wtedy stacje przygotowują największe muzyczne widowiska. Dla wielu osób występy podczas sylwestrowej nocy kojarzą się głównie z bajońskimi wynagrodzeniami. Okazuje się, że rzeczywistość jest zupełnie inna. -Sylwestrowe stawki są fatalne. To jest w ogóle nieprawda, co tam piszecie, że tam tyle... Jakby było tyle, to byśmy wszyscy grali te sylwestry tylko i cały rok leżeli. Już się te czasy skończyły, że były nieskończone budżety... - mówił Ralph Kamiński w rozmowie z Plotkiem. Co na ten temat ma do powiedzenia Sidney Polak?
Zdaniem perkusisty grupy T.Love na przestrzeni ostatniej dekady niewiele zmieniło się w kwestii stawek. "Jako Sidney Polak nie miałem nigdy jakichś z********ch stawek. W T.Love rzeczywiście mieliśmy dobre stawki, ale zawsze dzieliły się na pięciu czy sześciu muzyków, więc to też nie były nigdy kokosy. Nie wiem trochę, o co chodzi, z tym że one się niby zmieniały, bo zawsze oscylują w pewnych widełkach" - tłumaczył w rozmowie z Plejadą, po czym dodał, że wysokość gaży zależy przede wszystkim od popularności artysty. "Każdy artysta żąda tyle, ile jest wart na rynku. Jak jest megagwiazdą, to jego menedżerowie żądają dużo, ale nie mnie oceniać, czy ktoś dostaje za mało, czy za dużo. A już o wahaniach stawek, czyli czy spadły, czy nie, to kompletnie nic mi nie wiadomo" - podsumował.
Zdaniem muzyka nie ma nic złego w tym, że wysokość stawek jest uzależniona od popularności danego artysty. "To jest ważne, zwłaszcza wtedy, kiedy koncert ma wygenerować duży ruch - czy to na dniach miasta; czy też telewizyjny, gdy chodzi o dużą oglądalność. Wtedy wiadomo, że stawka nie może być mała. Ja nie widzę w tym problemu, bo to reguluje rynek" - dodał. Zgadzacie się z jego słowami? Dajcie znać w sondzie na końcu artykułu.