Ludmiła Jakubczak okrzyknięta była "królową polskiego jazzu". Wokalistka współpracowała z najwybitniejszymi kompozytorami, a pieczę nad jej trzyletnią karierą sprawował Jerzy Abratowski - prywatnie mąż młodziutkiej gwiazdy. Lusia, jak pieszczotliwie mówili na nią znajomi, zginęła w 1961 roku w wieku 22 lat. Zmarła w wyniku obrażeń czaszki powstałych na skutek wypadku samochodowego, w którym brała udział również Irena Santor. Auto prowadził Abratowski, którego zgromadzeni na pogrzebie Jakubczak fani nazwali "mordercą".
Jakubczak, Santor i Abratowski wracali z Łodzi do Warszawy w mglisty, listopadowy dzień. Nieopodal stolicy samochód prowadzony przez kompozytora wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. Ludmiła doznała poważnych obrażeń czaszki i zmarła w drodze do szpitala. Jej mąż i koleżanka z branży wyszli z wypadku niemal bez szwanku. Fakt ten wydał się opinii publicznej dość podejrzany, a po mieście chodziły słuchy, że była to "zbrodnia doskonała".
Przypuszczenia fanów Jakubczak nigdy nie zostały potwierdzone, a Abratowski wielokrotnie powtarzał, że nie może pogodzić się z utratą żony i czuje się winny jej śmierci. Po jakimś czasie wyjechał do Stanów, gdzie próbował ułożyć sobie życie na nowo.
Wcześniej jednak musiał zmierzyć się z linczem, którego doznał podczas pogrzebu ukochanej. Zgromadzeni przed cmentarzem fani Ludmiły otoczyli jego samochód i wykrzykiwali w jego stronę mocne oskarżenia. Z ich ust padło nawet słowo "morderca".
Krótką, ale jak ważną dla polskiej branży muzycznej karierę Jakubczak komentowała po latach między innymi Halina Kunicka. We wspomnieniach o koleżance mówiła:
Była gotową osobowością, indywidualnością. Ale miała też trochę szczęścia. Trafiła na odpowiedniego człowieka, Jerzego Abratowskiego, który ją uniósł, prowadził, nauczył wszystkiego. Kochał ją bardzo... - stwierdziła piosenkarka.
W repertuarze Ludmiły Jakubczak znajdziemy najważniejsze bluesowo-jazzowe utwory powojennej Polski. Dzięki archiwalnym nagraniom w jej wykonaniu możemy usłyszeć piosenki: "Alabama", "Szeptem" czy "Gdy mi Ciebie zabraknie".