Chyba nie ma takiej osoby, która nie znałaby bajki o Pszczółce Mai i jej przyjacielu Guciu. W końcu na japońskim animowanym serialu wychowały się pokolenia. W polskiej wersji głosu nieco roztrzepanej Mai udzieliła Ewa Złotowska. Aktorka ma na koncie wiele dubbingowych ról, ale w ostatnim czasie pracę zatrzymała jej choroba neurologiczna.
Ewa Złotowska była gościem w programie "Dzień dobry TVN". To właśnie tam opowiedziała o codziennym życiu. Z pomocą najbliższych jest łatwiej, ale sytuację utrudnia choroba. Jeszcze za życia męża Marka Frąckowiaka aktorka zauważyła, że dzieje się z nią coś niedobrego.
To się nazywa drżenie samoistne postresowe. To wszystko mówi, jakie miałam życie - same katastrofy i kataklizmy - wyznała.
Ja z tym walczę, staram się. Zmienił mi się głos, bo nie trzymam przepony, wszystko dygoce we mnie. Raz jest lepiej, a raz gorzej - dodaje.
Niestety trudna choroba zatrzymała aktorkę. Pojawiły się też pierwsze utrudnienia w pracy.
Choroba wyłącza mnie do pewnego stopnia, np. jeśli chodzi o pracę, bo mnie to samą krępuje. Choć na scenie tego nie widać za bardzo. Nie pracuję już w dubbingu, swoje zrobiłam. Reżyserowałam 10 lat. Wróciłam na scenę, choć na początku po wypadku nie mogłam chodzić. Pomalutku doszło do tego, że na obcasach od wielu lat już tańczę.
Aktorka wyznała, że chciałby spełnić jeszcze swoje marzenie i móc zagrać w filmie. Niestety nie jest to proste. Chodzi na castingi, ale tam spotyka się z odmową.
Słyszałam: a jakich partnerów my dla ciebie znajdziemy? Nie zaproponowali mi, żebym pokazała, czy coś potrafię, tylko od razu pełna dyskryminacja.
Na szczęście z przeciwnościami i trudnościami stara sobie radzić. Największą radością sprawiają jej ukochane pupile i najbliżsi.
Jestem zapracowana, bo mam całe stadko podopiecznych. Miłość do zwierząt jest w moim krwiobiegu. Zrobił się u mnie dom wesołej starości. Mam jedno młode zwierzątko, sunię. Kiedy ją brałam, ona była kompletnie dzika. Całe swoje 3 lata spędziła w klatce. Na wszystko reaguje wrzaskiem - czy się cieszy, czy denerwuje.
Nie mieszkam sama, są osoby, które u mnie siedzą, więc nie jestem osamotniona. Zaczyna się wiosna i uświadamiam sobie, że pół hektara, które obrabiałam dość szybko, to teraz ten ogród zrobił się dla mnie dużo większy i zastanawiam się, jak dam sobie radę z kwiatami i krzewami.
Nam nie pozostaje nic innego, jak życzyć aktorce dużo zdrowia. W końcu to ono jest najważniejsze.