Loni Willison, była żona gwiazdy "Słonecznego Patrolu" Jeremy'ego Jacksona, po rozstaniu z partnerem-tyranem nie poradziła sobie z traumą i popadła w uzależnienia. Obecnie żyje na ulicy, co więcej, twierdzi, że tak jest jej dobrze.
Loni Willison w 2012 roku wzięła ślub z Jeremy'm Jacksonem ze "Słonecznego Patrolu". Zawodowo radziła sobie wówczas świetnie - modelka pozowała na okładkach magazynów, zachwycając perfekcyjną figurą. Zajmowała się dietetyką i treningami, zdobyła też brązowy medal na krajowych zawodach w ju-jitsu. Jej problemy z mężem i rychły rozwód po zaledwie dwóch latach małżeństwa doprowadził ją jednak do upadku. Willison przyznała, że mąż znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Podczas jednej z kłótni zaczął ją dusić.
Po rozwodzie zniknęła z życia publicznego i zatrudniła się jako asystentka w klinice chirurgii plastycznej. Wkrótce jednak wyrzucono ją z pracy, a w 2016 roku została wyeksmitowana z domu - już wtedy była w strasznym stanie psychicznym. Sttraciła też cały majątek. Mimo podejmowanych interwencji ze strony przyjaciół, ta nie chciała pomocy. Dwa lata później Loni Willison została rozpoznana na ulicach Los Angeles - była w opłakanym stanie i zupełnie nie przypominała siebie. Uzależnienie od narkotyków sprawiło, że przestała dbać o swój wygląd i obecnie żyje jak bezdomna. Co jakiś czas paparazzi przyłapują ją z łupami wygrzebanymi ze śmietników, które są jej całym majątkiem. Ostatnie zdjęcie wskazuje, że nic się nie zmieniło. Była modelka miała na sobie czarną kurkę, szare i brudne legginsy, a na nogach czerwone skarpetki. Tak, poruszała się boso.
W październiku w rozmowie z dziennikarzami "The Sun" stwierdziła, że lubi swoje obecne życie.
Nie mam telefonu komórkowego. Czasem dostaję pieniądze, a jedzenie jest w koszach i w pobliżu sklepów. Jest go mnóstwo - mówiła.
Myślicie, zmieni jeszcze nastawienie do życia?