Czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji wywołał w Polsce fale protestów. Polacy wyszli na ulice, a znane osoby wykorzystują swoje zasięgi w mediach społecznościowych, by wyrazić oburzenie. Głos zabrała pokaźna grupa gwiazd i celebrytów, w tym m.in. Joanna Koroniewska, Tomasz Wolny oraz Małgorzata Kożuchowska. Jednak niektórzy do tej pory milczą, co skrytykowała Sara Boruc.
Sara nie rozumie, jak w takim momencie można siedzieć cicho i ignorować temat praw kobiet.
Nie mogę uwierzyć, że są kobiety, które wybierają milczeć. Dziś już nie tylko chodzi o prawo aborcyjne, a o wolność każdego z nas. Nie mogę tego przetrawić, boli mnie wszystko. Smutek czuje się w powietrzu i zdumiewa mnie fakt, że można to tak po prostu zignorować... Wstyd mi za te ameby umysłowe. Zwyczajnie. Przemyślcie dobrze, kogo obserwujecie, a tym samym popieracie, to dobry moment, by zrobić czystki w swoim insta świecie. Ja już zaczęłam - napisała na Instagramie.
Jedna z obserwatorek wysłała do niej wiadomość, którą Sara opublikowała na InstaStories. Dopytywała się, skąd żona Artura Boruca wie, kto ignoruje sytuację i zadała pytanie, czy "Instagram jest odzwierciedleniem życia i naszych poglądów?".
Przecież ja nie mówię o prywatnych osobach, a publicznych, które potrafią godzinami pie*dzielić o szejku. A na to czasu brak? Błagam. To jest walka. Ale o reklamodawców - wytłumaczyła.
Sara Boruc jako jedna z nielicznych osób związanych z show-biznesem powiedziała głośno, co myśli w sprawie milczenia koleżanek z branży. Zgadzacie się z nią? Uważacie, że naprawdę każda znana osoba musi zabrać głos?
Trwa strajk kobiet - tu możesz śledzić wydarzenia. Gazeta.pl daje swoje wsparcie