Kiedy w Plotku postanowiliśmy nagłośnić akcję Stowarzyszenia mali bracia Ubogich, byliśmy niemal jednogłośni - to seniorzy znaleźli się teraz w wyjątkowo trudnej sytuacji. Dla samotnych, starszych osób święta to czas niełatwy, a święta w czasie pandemii, kiedy nawet wyjście do sklepu staje się ryzykownym przedsięwzięciem, brzmią naprawdę smutno. Mimo że od tego momentu minął rok, niewiele się nie zmieniło. Postanowiliśmy po raz drugi przyłączyć się do akcji Stowarzyszenia. Przypominamy tekst z 2020 roku.
Pani Grażyna - w Stowarzyszeniu jest od 15 lat - wiedziała, że będę do niej dzwonić. Ja nie wiedziałam o niej nic, poza tym, jak ma na imię, ile ma lat i że mieszka w Warszawie. Spodziewałam się starszej pani o słabym głosie, przerażonej sytuacją, którą może będę musiała pocieszać. Bardziej mylić się nie mogłam, co zrozumiałam już po energicznym "dzień dobry", w którym słychać było radość.
Starsza pani jest po poważnej operacji serca, ma wstawione dwie zastawki, należy do drugiej grupy inwalidzkiej. Przez trudności z poruszaniem się praktycznie nie wychodzi już z domu, tyle co do sklepu, ewentualnie taksówką do przychodni. Narzekacie, że trudno wytrzymać w czterech ścianach? Pani Grażyna nie narzeka. Jest chyba dobrym duchem swojej paczki, bo wyznała, że często pełni rolę pocieszycielki.
Koleżanki już łapią doły - mówi ze śmiechem. - Ja tego nie mam. Sama i tak cały czas siedzę, więc co za różnica. Staram się układać jakieś plany, że za tydzień zrobię coś. Miałam fajne projekty, w kwietniu miał być wyjazd z klubu seniora. Ale będzie lepiej i jeszcze wszyscy razem pojedziemy do Konstancina.
Jak wygląda dzień 82-latki? Okazuje się, że wcale nie narzeka na nudę. Zapewnia, że każdy dzień spędza według planu. Owszem, są one podobne, ale w tym wieku nie ma już ochoty na rewolucje. W czasie panującej epidemii wolontariusze Stowarzyszenia codziennie przynoszą pani Grażynie pod drzwi pudełka z jedzeniem na cały dzień - dzięki temu nie musi wychodzić do sklepu ani sama gotować.
Wszystko sobie organizuję. Rano dostaję jedzenie, potem idę się kąpać. Czytam, coś sobie napiszę, oglądam zdjęcia i wspominam stare czasy. Coś sobie posegreguję, coś poukładam. Mam luksus, bo nic nie muszę. Potem radia posłucham, coś obejrzę w telewizji, zadzwonię do koleżanek, one też siedzą.
Z takim podejściem trudno "łapać doła". A nie zapominajmy, że pani Grażyna jest obecnie całkowicie uzależniona od pomocy innych ludzi. Mieszka na Mokotowie, na, jak mówi, "osiedlu starych ludzi". Raz udało się jej zaczepić przez okno młodszą sąsiadkę, którą poprosiła o wyniesienie śmieci, bo do śmietnika ma kawałek. Pomogła.
Z tego się cieszę, z takich drobiazgów. Myślę, co za szczęście mnie spotkało, że ona szła i się zgodziła!
Apteka "przynosi" leki, jedzenie jest, sąsiadka pomocna. Wspominałam, że pani Grażynka porusza się o lasce? Nie, bo i ona powiedziała to dopiero na końcu rozmowy. Przez cały czas miałam wrażenie, że rozmawiam z osobą, którą przepełnia energia i pogoda ducha. Zanim zadzwoniłam, zastanawiałam się, co mam powiedzieć, by ją pocieszyć, a tymczasem to ona zapewniała mnie, że wszystko będzie dobrze. I przychodziło jej to z łatwością. Choć bardzo brakuje jej wyjazdów organizowanych przez Stowarzyszenie.
Najbardziej lubię wycieczki, tam nawiązuje się kontakty, działam w naszej grupie, jak mogę - rozpromienia się. - A najlepsze są kupony do fryzjera, które dostajemy na Dzień Babci. To jest taki luksusowy fryzjer, my do takich normalnie nie chodzimy!
Pani Grażyna nazywa wirusa "świrusem". Śmieje się, że swoją energią mogłaby obdarować kilka osób. Na razie chętnie obdarowuje ludzi rymowankami - daje je koleżankom, uczestnikom wyjazdów, wolontariuszkom. Jak mówi, "na stare lata" zauważyła, że pisanie takich krótkich wierszyków nie sprawia jej żadnych trudności. Czasem ma obawy, bo "jest trochę wredna", ale na szczęście jeszcze nikt się nie obraził. Obecnie rymowanki zostawia osobom, które przynoszą jej posiłki.
W porównaniu ze stanem wojennym to ja mam teraz luksus. O nic się nie martwię. Wojnę przeżyłam, to i świrusa przeżyję.
Między słowami daje się jednak wyczuć, że za paroma rzeczami tęskni.
Dzięki organizowanym przez stowarzyszenie spotkaniom mam kontakt z ludźmi i to tego najbardziej mi teraz brakuje. Moje koleżanki zazdroszczą mi, że mogę należeć do takiego stowarzyszenia. Poznałam wiele osób, z którymi zdążyłam się zżyć.
Spotkań brakuje także i dlatego, że pani Grażyna to prawdziwa dusza towarzystwa, a anegdotami sypie jak z rękawa. Z poczuciem humoru wspomina nawet pobyt na OIOM-ie.
Rozrabiałam w tym szpitalu, ze mną to zawsze wesoło. Sama byłam z sześcioma panami na sali. Przychodzi do mnie pielęgniarka i mówi: "ale się pani ustawiła!". Ja na to: "na co mi sześciu, jak każdy w pampersie!". Albo mówi do mnie: "pani to już w takiej formie, że może iść i tańczyć", a ja: "chyba na tej rurze, co stoi w korytarzu".
Pani Grażyna to nie tylko rozrabiaka i pisarka. Jest także fashionistką. Brzydkie ciuchy? Nie może na nie patrzeć. Koleżanki raczej nie mają z nią łatwo, bo potrafi wytknąć im, że nie przemyślały stylizacji.
Przyszła raz jedna w berecie, mówię jej: "co ty, do klubu moherowego się zapisujesz?". One mi mówią, że nie mają pieniędzy. Ja też nie mam pieniędzy, ale są ciucholandy! Ja mam zawsze na spotkanie coś nowego, trzeba wyglądać. Trzeba z modą postępować, a nie wyglądać jak zrezygnowana emerytka.
Koleżanki pani Grażyny też organizują sobie czas - obecnie wiele z nich szyje maseczki. Nasza bohaterka tego nie robi, bo nie ma maszyny do szycia, a zresztą, jak podkreśla, maszyna nic by nie dała, bo ma dwie lewe ręce.
Choć pani Grażyna nie skarży się i zachowuje niezwykłą pogodę ducha, pamiętajmy, że jest całkowicie uzależniona od pomocy. A czego życzyć jej na święta?
Zdrowia, żeby mnie nie zatykało, bo teraz przejdę dziesięć kroków i muszę odpoczywać. Ale ja wam życzę: nie załamujcie się, młodzież!
Prostuję, że już nie jestem taka młodzież, ale staruszka śmieje się, że w jej wieku to dla niej każdy przed pięćdziesiątką jest młodzież.
Te święta będą samotne, owszem. 82-latka mówi, że co miesiąc przychodzi do niej pielęgniarka, żeby pobrać krew. Teraz pewnie nie przyjdzie. A szkoda, bo pani Grażynka lubi te spotkania. Ale cieszę się, że mogłam wam przedstawić tę niezwykłą osobę. Ona zresztą też się cieszy, bo pochwaliła się już koleżankom, że będzie z nią wywiad. Śmiały się, że "ciekawe, co Piękna powie", bo tak ją nazywają.
Dawniej sypałam kwiatki w kościele, teraz rozcieram maści na ciele - kończy rozmowę rymowanką.
Pamiętajcie o pani Grażynce, jej koleżankach i kolegach. Plotek już drugi raz przyłącza się do zbiórki organizowanej przez Stowarzyszenie mali bracia Ubogich i zbiera na koszyczki wielkanocne dla seniorów. Wesprzyjmy starsze, samotne osoby. Liczy się każda złotówka! Nie możemy sprawić cudu, przywrócić komuś zdrowia czy cofnąć pandemii, ale podarować wielkanocny koszyczek możemy. Zróbmy to razem.
Justyna Michalska