Anita i Adrian są uczestnikami trzeciej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia". W ich przypadku eksperyment się udał i po zakończeniu programu pozostali w małżeństwie i założyli rodzinę. Dziś para wychowuje razem dwójkę dzieci i chętnie udziela się w sieci. Anita właśnie wybrała się na urlop z przyjaciółką. Tym razem uczestniczka kontrowersyjnego show TVN zdecydowała się wyjechać bez rodziny. Na Instagramie opowiedziała, jak trudna była to dla niej decyzja. Do wpisu odniósł się także jej mąż, Adrian. Jego słowa zaskoczyły i wywołały dyskusję.
Anita ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wybrała się z przyjaciółką na Zanzibar. Na Instagramie opublikowała zdjęcie z rajskiej wyspy i podzieliła się swoimi przemyśleniami. Podkreśliła, że wyjazd bez rodziny to dla niej duży i ważny krok. "Na ten wyjazd byłam namawiana blisko pięć lat, ale do samego końca toczyłam wewnętrzną walkę. W końcu stało się! Z przyjaciółką wybrałyśmy się do biura podróży. Później konsultacja z mężem. W końcu - szybka decyzja, że zamieniamy listopadową pogodę na rajską wyspę" - zaczęła. W dalszej części wpisu Anita wyjaśniła, dlaczego decyzja o wyjeździe była dla niej aż tak trudna.
A dlaczego walka? Bo my, mamy, zawsze stawiamy siebie na ostatnim miejscu. A może właśnie od czasu do czasu warto jest posłuchać tych prostych słów -"Hakuna Matata" - czyli, nie przejmuj się! Kiedy na co dzień nawarstwia się mnóstwo spraw i jesteśmy przytłoczeni do tego stopnia, że czasem trudno się nam skupić, nie umiemy sobie odpuszczać - może warto spojrzeć na to z dalszej perspektywy i wyłączyć na chwilę. Bardzo się cieszę, że dałam się namówić na ten szalony pomysł last minute!" - podsumowała Anita.
W komentarzach odezwała się nawet Aneta Żuchowska, która także wzięła udział w eksperymencie i po zakończeniu programu nadal tworzy związek z dobranym jej przez ekspertów mężem. "I tak powinno być. Udanego czasu!" - napisała. Co ciekawe, wśród głosów zachwytu pojawił się także zaskakujący wpis męża Anity, Adriana. "Hmmmm może kiedyś i ja. Od początku, kiedy się poznaliśmy, mówiłem, że Zanzibar & kite, to jedno z listy "to do"! (do zrobienia - przyp.red.) Zamiast tego, wyszło, że od ponad pięciu lat na kite nie pływałem nigdy więcej. Bo my - tatusiowie - stawiamy siebie na ostatnim miejscu…" - napisał. Obserwatorzy Anity byli zdziwieni jego słowami i uznali je za bardzo przykre. "No mnie odebrałby trochę radość z wyjazdu", "Wprowadziłoby mnie to w wyrzuty sumienia na miejscu Anity. Trochę słabo" - czytamy. Co o tym sądzicie?
Jeden z obserwatorów Anity postanowił bezpośrednio zwrócić się do Adriana. "Pan ma jakiś problem, z tym że żona wyjechała?" - zapytał jeden z internautów. Adrian nie pozostawił tego wpisu bez odpowiedzi. "W żadnym wypadku nie mam z tym żadnego problemu, bo sam od długiego czasu namawiałem żonę, aby wyjechała też gdzieś bez nas i odpoczęła, bo to szalenie ważne. Natomiast, czy ja bym wyjechał w miejsce, które jest na liście niezrealizowanych marzeń żony bez niej ? Nie sądzę… A moja druga "uszczypliwość" - tak! Nie potrafię przemilczeć powszechnie szerzonej mantry o niezastąpionych mamusiach i ich fantastyczności bycia budowniczym świata dla dzieci... zapominając o wielu tatusiach, którzy są również współudziałowcem tego całego przedsięwzięcia, jakim jest rodzina. I w wielu sytuacjach gdyby nie ten pominięty tata, to mama nie byłaby wypoczęta, uśmiechnięta i jakby miała budować ten świat?" - podkreślił Adrian. Zgadzacie się z jego przemyśleniami?