"Dom nie do poznania" to produkcja, która przez długie lata cieszyła się ogromną popularnością. Program mimo tego, że powstawał w Ameryce, to zyskał ogromny rozgłos również na innych kontynentach. Na pierwszy rzut oka wszystkie historie wydawały się być doskonałe. Potrzebujące rodziny zyskiwały nowe miejsca do życia, które utrzymane były na najwyższym standardzie. Okazuje się, że "Dom nie do poznania" ma swoje mroczne, zakulisowe tajemnice. Nie wszystko było tak idealne, jak przedstawiała kamera.
"Dom nie do poznania" to program, który nadawany był w latach 2003-2012 i zbierał przed telewizorami sporą rzeszę miłośników metamorfoz. Chodziło o to, żeby pomóc jak najbardziej potrzebującym. Wyspecjalizowana ekipa za każdym razem stawiała sobie za cel tygodniową metamorfozę. Zniszczone, często nienadające się do normalnego funkcjonowania domy były zmienianie w prawdziwe rezydencje. Patrząc na efekt przed i po aż trudno było uwierzyć, że tak szybka i perfekcyjna zmiana jest możliwa. Mimo tego, że na ekranie wszytko wydawało się bajkowe, to prawda okazała się zupełnie inna. Na jaw wyszły fakty, które niejednego są w stanie zaskoczyć.
Pierwszą rzeczą, o której nikt nie mówił przed kamerami, były ogromne podatki i opłaty. Wiele rodzin po przemianach po prostu nie było stać na aż takie luksusy. Często sprzedawali oni robiące ogromne wrażenie wille. Kolejną rzeczą, która wzbudza skrajne emocje, jest fakt, że nie wszyscy uczestnicy programu byli uczciwi. Zdarzały się sytuacje naginania prawdy tylko po to, aby otrzymać nowy dom. Produkcja jednak nie była lepsza - do programu wybierano uczestników, którzy robili dobre wrażenie przed kamerami i mieli do przedstawienia wyłącznie chwytające za serce historie. Na skutek wizji formatu wiele rodzin straciło prywatność i padło ofiarą włamywaczy. Przestępcy doskonale wiedzieli, że mogą wzbogacić się o naprawdę kosztowne kąski. Prowadzący program Ty Pennington w 2007 roku został aresztowany. Wsadzono go za kratki z powodu prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.