Więcej o emocjonalnym wpisie Barbary Kurdej-Szatan przeczytacie na gazeta.pl.
Magda Mołek przeprowadziła z Barbarą Kurdej-Szatan bardzo intymną rozmowę. Choć odbywała się ona przed kamerami i została opublikowana na kanale dziennikarki na YouTube, nie zabrakło w niej całej palety ludzkich emocji, które nie zawsze chcemy pokazywać światu - smutku, wstydu, rozgoryczenia czy nawet płaczu. Aktorka otrzymała szansę, by w przyjaznych warunkach ponownie wytłumaczyć się z wulgarnych słów, którymi posłużyła się we wpisie o Straży Granicznej. Jednocześnie opisała proces zwolnienia jej z TVP. Nie była świadoma, że Jacek Kurski może podjąć taką decyzję. Produkcja również się tego nie spodziewała.
Barbara Kurdej-Szatan twierdzi, że w dniu, w którym dowiedziała się z mediów, że nie pojawi się już w kolejnych odcinkach "M jak miłość", chciała wydać oświadczenie i przeprosić za emocjonalny wpis o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Miała przygotowaną jego treść, jednak nie zdążyła go opublikować przed niespodziewanym komunikatem Jacka Kurskiego o zerwaniu współpracy z aktorką.
[…] Produkcja sama została zaskoczona tą sytuacją, także nie miałam żadnej wcześniej rozmowy. To był dzień, kiedy rano już napisałam swoje oświadczenie […]. Skończyłam spektakl o 22.00, chciałam to opublikować i zostałam zaskoczona w internecie informacją o moim zwolnieniu. Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Czy publikować to swoje oświadczenie, dodać jakiś komentarz do tego zwolnienia mnie, czy nie reagować na to, czy może w ogóle nic nie wrzucać. W końcu zdecydowałam, że nie będę się odnosić kompletnie do tego zwolnienia przez pana Kurskiego - tłumaczyła w rozmowie z Magdą Mołek.
Widać, że afera powstała wokół wpisu celebrytki mocno odbiła się na jej zdrowiu psychicznym. Kurdej-Szatan odpowiadała na pytania Magdy Mołek ze smutkiem. W pewnym momencie otarła spływające z oczu łzy. Gdy mówiła o konsekwencjach swojego zachowania, nie mogła powstrzymać emocji. Wyznała jednak, że już wcześniej dostrzegała symptomy niechęci, jaką rzekomo żywiły do niej władze Telewizji Polskiej.
Już chciano mnie wyrzucić z prowadzenia programu „Dance, Dance, Dance", ale jednak produkcja przewalczyła. Cały czas docierały do mnie takie informacje. Potem jak już prowadziłam, no to było, że zła sukienka, tu coś nie tak i to już szło odgórnie, mimo że produkcja nic do mnie nie miała.
Barbara Kurdej-Szatan zaznacza, że mimo utraty jednego z głównych źródeł dochodu, radzi sobie z finansami dzięki angażowi w teatrze.