Łukasz z "Hotelu Paradise" ucierpiał w wyniku uderzenia butelką w tył głowy. Chłopak we wrześniu trafił do szpitala, a rany na jego ciele wyglądały naprawdę poważnie. Po czasie zdradził, jak doszło do wypadku i kto za niego odpowiada.
Łukasz z "Hotelu Paradise" o incydencie informował w połowie września na Instagramie. Wiadomo było, że został uderzony butelką w tył głowy. Miał wtedy także poturbowany łokieć i sporą, krwawą ranę w okolicach czaszki. Ponadto, do złamania ręki doszło w wyniku późniejszego upadku po otrzymanym ciosie.
Z relacji 24-latka wynikało, że próbował działać w dobrej wierze, ale napastnik najwyraźniej źle odczytał jego intencje i zaatakował. Trafił do szpitala, gdzie musiał przejść zabieg. Mówił wtedy, że podda się rehabilitacji, która potrwa od trzech do sześciu miesięcy.
Tylko frajerzy uderzają litrową butelką w tył głowy - podpisał wtedy zdjęcie na swoim Instagramie.
Okazuje się, że owym "frajerem" był kolega Łukasza.
Mój serdeczny kolega uderzył mnie butelką w głowę, kiedy chciałem go rozdzielić z innym moim człowiekiem. Zachował się jak frajer. On czuł chyba do mnie zawiść albo zazdrość. Po uderzeniu upadłem na rękę, a łokieć wyszedł mi ze stawu. Ręka praktycznie wisiała - powiedział ostatnio Łukasz w rozmowie z Pomponikiem.
Okazuje się, że kolega Łukasza to ktoś znany widzom. Uczestnik "Hotelu Paradise" wkrótce powie, o kogo chodzi. Najpierw zamierza skierować sprawę do sądu.
Z tego, co mi wiadomo, ten człowiek, który uderzył mnie butelką, od razu pobiegł na policję. Dla mnie to absurd. Dodatkowo teraz opowiada jakieś bajki. Na całe szczęście przyszłość wszystko zweryfikuje, bo był tam monitoring. Nie pozwolę, aby ktoś pocierał sobie moim imieniem tyłek. Znacie go - kontynuuję Łukasz.
W trakcie rozmowy 24-latek powiedział, że nie utrzymuje kontaktu z Kamilem i Robertem, z którymi wcześniej pozostawał we względnie dobrych relacjach. Czyżby to jeden z panów był odpowiedzialny za uraz Łukasza? Macie swoje podejrzenia?