W reklamach najnowszego sezonu " MasterChefa " zapowiadano nam, że w tej edycji będziemy oglądali zmagania najlepszych kucharzy-amatorów, wyselekcjonowanych z grona tysięcy chętnych. Dzisiejszy odcinek nieco zweryfikował te zapewnienia. Dlaczego? Najpierw pierwsza konkurencja: zawodnicy mieli przygotować posiłek dla 150 dzieci. Na jakie menu zdecydowali się uczestnicy? Pizza, ciasto czekoladowe, nuggetsy smażone w głębokim tłuszczu i chipsy.
Oczywiście można zrozumieć, co kierowało zawodnikami. Dania miały smakować dzieciom, to one też wystawiały im oceny. Można się było jednak spodziewać, że jeżeli ktoś startuje w tego typu programie, to zaproponuje dzieciom do jedzenia coś więcej niż fast-foody, a także, że posiada chociaż elementarną wiedzę o żywieniu człowieka.
Jednak wiadomo, nikt nie umarł jeszcze od jednego niezdrowego dania, a celem drużyn było zaspokojenie smaków wymagających, niepełnoletnich sędziów, a ni przemądrzałych dietetyków, czy surowych rodziców.
Jednak następna konkurencja zachwiała jeszcze bardziej dobre zdanie o wiedzy kulinarnej uczestników. Spośród 37 składników położonych na stole trzeba było nazwać jak najwięcej z nich. Można było je dotykać, wąchać, ale nie zjadać. Były to produkty z pogranicza egzotyki. Dlaczego z pogranicza? Bo choć Polska jabłkiem i ziemniakiem stoi, to chyba nikogo już nie dziwi widok granatów na straganach czy melonów. Tymczasem uczestnicy "MasterChefa" wyglądali na zaskoczonych.
Oczywiście, bierzemy poprawkę na stres, wyczerpanie, napięcie, ale nie odgadnąć, żadnego składnika? Okazało się, że największą trudnością był dla aspirujących szefów kuchni był pasternak, łudząco podobny do pietruszki, jednak nie niemożliwy do odróżnienia. Nie umiał tego zrobić najstarszy z uczestników Leszek (to był drugi produkt, jaki nazywał, niestety źle) oraz Adam. Ten uczestnik miał tak dużego pecha, że wziął pasternak ze stołu jako pierwszy produkt, niestety nazwał go pietruszką, czyli niepoprawnie. Ta decyzja kosztowała go udział w programie.
Czy Waszym zdaniem tego typu błędy powinni popełniać ludzie, którzy chcą wydać własną książkę kucharską? A może jesteśmy zbyt wymagający?
karo