Cmentarz w rumuńskiej miejscowości Sapanta, położonej w malowniczym regionie Maramuresz, nazywany jest "wesołym cmentarzem". Nagrobki są tu kolorowe (z dominacją niebieskiego), a naiwne obrazki na grobach z dużym poczuciem humoru alegorycznie pokazują zalety i wady zmarłych, ich styl życia i wykonywane zawody. Namalowani są traktorzyści, pasterze, rzeźnicy, żołnierze, są tragicznie zmarłe dzieci czy matki, które osierociły rodziny, jest rysunek człowieka zabitego przez piorun i takiego, którego przejechał pociąg. Epitafia zawierają wspomnienia zmarłych, rady i pouczenia dla żyjących, prawdy o życiu oraz refleksje o śmierci, np.: "dopóki byłem krzepki, robiłem duże pieniądze. Teraz odpoczywam tutaj i nie potrzebuję żadnej fortuny". Trafiają się też złośliwości pod adresem osób, które za życia dały innym popalić: "lubiłem wódkę i z butelką w ręce odszedłem w śmierć".
W Kutnej Horze, niedużym mieście leżącym 70 km od Pragi, znajduje się kaplica czaszek. Kilkadziesiąt tysięcy kości zostało wykorzystanych do stworzenia jedynego w swoim rodzaju wnętrza kaplicy. Z kości zrobiono żyrandole, łuki, herby, nawet kielichy. Girlandy z piszczeli zwieszają się ze ścian, ludzkie czaszki umieszczone są w dłoniach aniołów.
Jest takie miejsce w Kairze, gdzie żywi przebywają ze zmarłymi - Miasto Umarłych. Grobowce zamieniły się w domy, gdy w latach 30. XX wieku wielki kryzys dotknął Egipt, a na terenie cmentarza zamieszkała kairska biedota. Do dziś w kilkunastomilionowym Kairze żyje wielu nędzarzy, a cmentarz daje schronienie 3 milionom ludzi. Niektóre alejki cmentarne to regularne ulice, którymi kursują miejskie autobusy, w dzielnicy są zakłady rzemieślnicze, szkoły i meczety, a dzieci szaleją między wiekowymi grobowcami. Płyty nagrobne wykorzystywane są zaś jako stoły i blaty.
Mimo, że życie w Mieście Umarłych kwitnie, część grobowców nadal zachowała zabytkowy charakter, a niektóre, bogato zdobione, wręcz przypominają bliskowschodnie pałace. Zwiedzanie Miasta Umarłych nie należy jednak do przyjemności. Miejsce jest ponure i pozbawione zieleni, a ubodzy mieszkańcy niechętnie widzą tu turystów.
W Wenecji zmarłych na cmentarz nie przewozi zwykły karawan, a łódź. Miasto jest położone na wodzie, więc cmentarz także. Nekropolia leży na wyspie San Michele, a jej powstanie jest zasługą Napoleona, który uznał, że z przyczyn sanitarnych Wenecja musi mieć porządny cmentarz. Szybko jednak cmentarz się przepełnił i dziś zmarli chowani są tu przejściowo... na jedyne 10 lat, potem ich szczątki przewożone są na wyspę Sant'Ariano do ossuarium. W celu oszczędzenia cennej przestrzeni cmentarnej na wyspie wybudowano też kilkumetrowe ściany, w których przechowywane są urny z prochami. Ściany pokryte są portretami zmarłych, obok których powtykane są wazoniki z kwiatami. Do prochów znajdujących się na w górnych partiach ścian można się dostać po drabinie.
Kalwiński cmentarz w Szatmarcseke we wschodnich Węgrzech, niedaleko granicy z Ukrainą, słynie z drewnianych nagrobków w kształcie wąskich czółen wbitych pionowo w ziemię. Wprawdzie najstarsze nagrobki pochodzą z XVIII w., ale typ nagrobków ma zakorzenienie w głębokiej historii - chowanie zmarłych w łodziach było praktykowane przez ludy ugrofińskie jeszcze na terenie Syberii.
Zmarłych w Szatmarcseke do dziś grzebie się w ten nietypowy sposób, a czółna mają symbolizować wędrówkę do innego świata. Jest to jedyny taki cmentarz na świecie, a wieś Szatmarcseke znana jest tylko z niego. Nie ma tu innych zabytków, a Szatmarcseke znajduje się daleko od innych atrakcji turystycznych. Najprościej dotrzeć tu samochodem z Miszkolca albo z Debreczyna.
Na filipińskiej wyspie Luzon, w malowniczej górskiej wiosce pośród ryżowych tarasów, znajdują się cmentarze, gdzie trumny zawieszone są na pionowych wapiennych ścianach. Najefektowniej wygląda wiszący cmentarz w Echo Valley. Tradycja takiego chowania zmarłych sięga setek lat, niektóre osobliwe grobowce są bardzo stare, ale zwyczaj przetrwał do dzisiaj i nadal jest praktykowany.
Nie wszyscy jednak chowani są w ten sposób, alternatywnym miejscem pochówku Filipińczyków są... jaskinie, które wypełnia się drewnianymi sarkofagami. Niektóre spośród jaskiń dostępne są do zwiedzania dla turystów. Szczególnie chętnie odwiedzana jest grota Sumaging - najgłębsza jaskinia na Filipinach, którą można oglądać jedynie z przewodnikiem. Oprócz tego, że stanowi ona kilkusetletni cmentarz, jest ciekawa także ze względów przyrodniczych, gdyż kryje fantastyczne skalne twory utworzone przez wodę.
Trzy lata temu kibice piłkarskiego klubu HSV założyli w Hamburgu cmentarz... dla siebie. Nekropolia nie jest duża, ma rozmiar niewielkiego boiska piłkarskiego, zaś cmentarna brama przypomina - oczywiście! - bramkę na boisku. Cmentarz położony jest nieopodal stadionu Nordbank Arena
Najświętsze miasto hinduizmu, Waranasi, to właściwie jeden wielki cmentarz. A dokładniej cmentarzem tym jest Ganges, gdzie trafiają prochy milionów Hindusów spalonych nad tą świętą rzeką. Zaszczyt kremacji nad Gangesem może jednak spotkać tylko nielicznych. Nie pali się szczątków sadhu, noworodków, kobiet w ciąży i osób, które zmarły po ukąszeniu przez kobrę.
W kaplicy w niewielkim austriackim miasteczku Hallstatt, położonym 80 km od Salzburga, ludzkie czaszki poukładane są na półkach. Tym, co najbardziej szokuje, są dekoracje czaszek - kości są pomalowane. Wszystko zaczęło się od braku miejsca na miejscowym cmentarzu. Groby były użytkowane więc tylko przez 10 lat, a następnie szczątki wyjmowano, suszono na słońcu i składowano w kaplicy. Z czasem uznano, że skoro groby zdobi się kwiatami, to w zasadzie dlaczego tego nie robić z czaszkami? Zaczęto więc malować na nich kwiaty albo wieńce z liści. Czaszki były także podpisywane podobnie, jak to się robi z grobami - znajdowało się na nich imię, nazwisko i data śmierci, a czasem także zawód zmarłego.
W Polsce też mamy nietypowe miejsce pochówku. W barokowej Kaplicy Czaszek w Czermnej na obrzeżach Kudowy w Kotlinie Kłodzkiej ściany i sklepienie pokryte są około 3 tys. ciasno ułożonych czaszek i kości ludzkich, ofiar wojen oraz epidemii chorób zakaźnych. Ossuarium pochodzi z XVIII stulecia, kiedy to miejscowy proboszcz odkrył, że płytko pod ziemią pochowane są tysiące ludzi. Żeby zapobiec profanacji szczątków przez zwierzęta, ksiądz gromadził je w kaplicy. Po oczyszczeniu kości posłużyły do budowy wnętrza, które zostało w całości nimi wyłożone. Oprócz kości w kaplicy w Czermnej znajduje się tylko barokowy ołtarz oraz dwie rzeźby przedstawiające aniołów.