Magda Gessler w "Kuchennych rewolucjach" przyjechała ratować restaurację "Paradis" w Pucku. O tej rewolucji było głośno, bo Gessler przyleciała do lokalu helikopterem. Tyle tylko że właściciele lokalu nie bardzo mieli ochotę na jakąkolwiek zmianę, bo według nich sami wszystko robili najlepiej. Po co więc im pomoc? A no właśnie. Właściciele okazali się w tym odcinku największym problemem. Kolejnym był wystrój. Restauracja na Kaszubach zamiast inspirować się otoczeniem, wzięła przykład z Afryki. Nazwa Paradis, afrykańskie maski na ścianach i wszędzie panujący brąz miały nawiązywać do tego kontynentu. Nawet duchotę panującą w lokalu, właścicielka tłumaczyła inspiracją Afryką. Właściciele sądzili, że ich popisowe danie, czyli śledź po kaszubsku, zdobędzie podniebienie Gessler. A co ona na to?
Krytykę trudno było przyjąć właścicielowi, Przemkowi.
Niby się nie wdawał, a jednak się wdał.
X-news
Z dań trochę lepiej wypadł tatar. Gessler wykorzystała sytuację.
I miała rację. Restauratorce zaserwowano zupę pomidorową "ze świeżych pomidorów z puszki". Nie mogła tego zdzierżyć, więc zażądała pomidorówki z prawdziwych pomidorów. Gessler narzekała na to, że w lokalu nie da się oddychać. Żeby zjeść kolejne danie, wyszła więc na ganek. Zamówiła karkówkę, którą podano jej przypaloną. Kucharza jednak specjalnie to nie zdziwiło.
Gessler poprosiła żonę właściciela, by spróbowała potrawę.
X-news
Na koniec Gessler zamówiła placek po węgiersku.
Placek może i był smaczny, problem w tym, że smażony na przypalonej patelni.
X-news
Kreatorka smaku czarno widziała tę rewolucję, zwłaszcza, że właściciele byli bardzo oporni, a krytyki nie chcieli przyjąć.
Wtórowała mu żona. Gessler zwróciła jej uwagę na to, że do placka po węgiersku podano owoce.
Gessler narzekała, że w lokalu nie da się oddychać. Zażądała więc, by otworzyć okna. Mimo zwrócenia uwagi, właściciel tylko uchylił lufciki. A to rozsierdziło restauratorkę. Swoim zwyczajem poprosiła o siekierę i zaczęła walić nią w okno.
X-news
X-news
Właściciele mocno się przerazili. To ostatecznie przekonało ich, by wymienić okna na takie, które da się otworzyć.
X-news
Gessler dala parze zadanie domowe - mieli znaleźć 2 dania z innych restauracji, które im smakują. Okazało się to zbyt dużym wyzwaniem, bo sami zrobili kolejne dania. Poczęstowali Gessler polędwiczką:
Właścicielka była jednak innego zdania i wiedziała lepiej.
To rozsierdziło gospodynię programu.
X-news
O mały włos do rewolucji rzeczywiście by nie doszło. Gessler opuściła lokal, a to chyba przestraszyło właścicieli. Skruszeni zadzwonili do niej, przepraszali i obiecywali zmianę. Gessler dała się udobruchać, ale postawiła jeden warunek:
Gessler wróciła i przeszła do inspekcji kuchni. A to był dopiero wierzchołek góry lodowej. Trafiła na największy problem, z jakim zmagali się właściciele - ogólnie panujący brud. Nie tylko patelnie były przypalone, brud wyzierał dosłownie z każdego zakamarka. Właściciel obwiniał jednak za to kuchnię, a nie siebie. Restauratorka nie była przekonana, ale zdecydowała się na rewolucję. Jak wyszło?
Już następnego dnia właściciele wzięli sobie do serca rady Gessler. Od samego rana wewnątrz lokalu zaczęto gruntowne sprzątanie. Chyba jednak bardziej przydałaby się tutaj wizyta Perfekcyjnej Pani Domu. Gessler wciąż była niezadowolona. Poprosiła, by właściciel przetarł czystym materiałem niby świeżo wymytą podłogę, a na niej wciąż znajdywał się brud.
To i tak zdenerwowało właściciela.
Po chwili jednak złagodniał i przyznał jej rację. Gessler miała pomysł na restaurację: będzie nosić nazwę Beka od beczki pełnej ryb wędzonych i świeżych. Lokal ma nawiązywać do Pucka. Restauratorka czuła jednak, że przed nimi jeszcze długa droga, dlatego zaprowadziła właścicieli na wycieczkę do konkurencji, żeby nauczyli się gotować. Wszyscy trafili do klimatycznej restauracji na statku "Dar młodzieży" w Gdyni. Surowej ocenie całej załogi został poddany - niby specjał lokalu - czyli śledź. Niestety nie zdał egzaminu. Wszyscy ocenili, że jest zbyt mało przyprawiony, a więc bez smaku. Restauratorka postawiła sobie za cel nauczenie właścicieli "Beki" gotowania. Musieli przygotować jedno z bardziej wymagających dań: dorsza w sosie holenderskim ze szczypiorkiem. Tu z pomocą przyszedł im nowy kucharz, 28-letni Piotr, który pomaga im, kiedy mają więcej zleceń. Dzięki jego potrawie wybronili się. Może więc powinni zatrudnić go na stałe?
X-news
W głowie Magdy Gessler wyklarował się wreszcie plan na uroczystą kolację. Podadzą gościom zupę z dorsza w chrzanie, a jako danie główne dorsz po baskijsku z prawdziwkami z pietruszką i czosnkiem. Brzmiało to smakowicie.Właściciele nabrali wiatru w żagle. Przekonali się, że mają niewielkie pojęcie o gotowaniu i wreszcie uwierzyli, że rady są im jednak potrzebne. Gessler wróciła do jednego elementu z początku rewolucji - na przystawkę zaplanowała zaserwować feralne do tej pory śledzie po kaszubsku, tym razem przyrządzane na karmelu i z cebulką. To właśnie tymi śledziami właściciele zachęcali gości na przybycie na kolację. Wreszcie się udały, a przechodnie nie kryli podziwu.
X-news
Zmianie uległo też wnętrze lokalu. Przygnębiający brąz zastąpiła czerwień ścian. Zniknęły także afrykańskie maski. Pretensjonalną panterkę na siedzeniach, zastąpiło płótno. To pożegnanie z Afryką zdecydowanie wyszło lokalowi na dobre. Na wystawnej kolacji na pierwszy ogień poszedł śledź, który zdobył serca nawet tak wytrawnych smakoszy, jak pracowników restauracji na statku "Dar młodzieży".
Zupa rybna z chrzanem też okazała się strzałem w dziesiątkę. Goście docenili to oryginalne połączenie. Królem wieczoru był dorsz z prawdziwkami - połączenie również zaskakujące, a jednak trafnie oddające wszystko to, co najlepsze na Kaszubach. Mimo początkowych trudności i oporu, udało się przeprowadzić rewolucję. Żona właściciela wyznała nawet ze skruchą:
Przemysław nie krył zachwytu.
Czy właściciele posłuchali rad restauratorki?
X-news
Gessler odwiedziła Bekę 5 tygodni później. Na pierwszy rzut oka nie było źle - lokal nie świecił pustkami. Jednak problem lufcików okazał się nie do przejścia. Od czasu rewolucji, wciąż nie wymieniono w lokalu okien. Właściciel gęsto się tłumaczył.
Może więc chociaż potrawy się obroniły? Właściciele rozkręcili się do tego stopnia, że zaproponowali Gessler własne danie. Podano jej tatar ze śledzia - niestety nie przypadł jej do gustu.
X-news
Na szczęście potrawy, których Gessler sama nauczyła ich przyrządzać, sprawdziły się. Zupa smakowała, a filet z dorsza z borowikami znów zwyciężył w tej konkurencji.
Restauratorka chwaliła też nową ładną kartę dań. Przyznała, że wątpiła w to, że ta rewolucja się uda.
Lokal Beka w Pucku zyskał aprobatę restauratorki. I obyło się jednak bez wybicia okien.