Kiedy Kuba Wojewódzki na początku rozmowy zapytał swojego gościa, Marcina Mellera, czy mogą sobie dać po twarzy, wyglądało to na żart. Tak jednak nie było, w każdym razie nie do końca.
Przekomarzali się tak przez chwilę i... co myślicie? Rzeczywiście, dali sobie "z liścia"!
Wojewódzki zaprosił Mellera do programu ze względu na jego nową książkę, "Między wariatami", lecz na początku za nic nie chciał wyjaśnić, skąd pomysł, żeby się prać po twarzach.
Myślicie, że na dwóch "liściach" się skończyło? Oczywiście, że nie.
No, właśnie, za co?
TVN/ x-news
Przy jednym z kolejnych "liści" powoli stawało się jasne, jakie "anse" ma gospodarz do swojego gościa.
Sprawa wydała się, kiedy Wojewódzki zaprezentował fragment dawnego programu "Agent", którego prowadzącym był Meller. Wojewódzki zwrócił uwagę, że Meller, który przecież na co dzień jest dosyć wesołym człowiekiem, w programie permanentnie miał ponurą minę.
Znowu dali sobie "z liścia", tym razem zaproponował to... Meller. Za Ukrainki.
TVN/ x-news
Następnie Kuba Wojewódzki wytknął Mellerowi... wiek. Zarzucił mu, że jest stary i konserwatywny, jak paprykarz szczeciński. Meller się z tym zgodził. Wywiązała się światopoglądowa dyskusja w której obaj panowie przypisywali sobie prawo do wyrażania swojego punktu widzenia i jednocześnie zarzucali sobie nawzajem, że blokują tę możliwość innym.
TVN/ x-news
Panowie znowu sobie dali "z liścia".
Liczyliście, ile razy panowie dali sobie "z liścia"?