Aleksander Sikora w ostatnich latach był jednym z najbardziej prężnie działających prezenterów. Prowadził koncerty i festiwale TVP, był gospodarzem "Pytania na śniadanie" i polskim lektorem na Eurowizji. Jego kariera zastopowała jednak po zmianie władzy, a Sikora musiał pożegnać się ze stacją. Pojawiły się plotki, że prezenter w TVP miał zarabiać nawet 60 tysięcy złotych miesięcznie. W najnowszym wywiadzie odniósł się do tych rewelacji.
W trakcie wywiadu z portalem Party Aleksander Sikora zapewniał, że nie boi się trudnych pytań. Na pytanie o zarobki w kwocie 60 tysięcy złotych miesięcznie nie chciał jednak odpowiedzieć wprost. - Mam taką zasadę, której bardzo twardo się trzymam. Nie mówię o planach, jeśli ich nie zrealizuję. Nie odpowiadam na dwa pytania. Każde pytanie można mi zdać i nie mam z tym najmniejszego problemu. Wychodzę z takiej amerykańskiej szkoły dziennikarstwa, pomimo że nie jestem dziennikarzem. Raczej jestem prezenterem telewizyjnym, nie ma jeszcze studiów, które szkolą w tym kierunku. Ale wracając do tej amerykańskiej szkoły dziennikarstwa, nie ma pytania, którego nie wypada, nie można zadać, ale można na pytanie nie odpowiedzieć - stwierdził Aleksander Sikora. Prezenter wyznał, że nie odpowiada na tematy związane z zarobkami i intymną relacją. - Na dwa pytania nigdy nie odpowiadam. Nie odpowiadam, ile zarabiam i nigdy nie odpowiadam, z kim sypiam albo z kim się spotykam. To są dwa pytania, na które nigdy nie odpowiem - podkreślił.
Aleksander Sikora prowadził "Pytanie na śniadanie" razem z Małgorzatą Tomaszewską. Tę znajomość udaje im się kontynuować nawet po utracie pracy w TVP. Ostatnio prezenter udostępnił wspólne nagranie podczas spotkania z Tomaszewską i jej córką, która urodziła się w lutym. W rozmowie z Party Sikora zaprzeczył jednak plotkom, że miał romans z koleżanką z pracy. - Nie mieliśmy romansu. Chciałbym podkreślić, że nie każdy duet, który prowadzi, albo prowadził "Pytanie na śniadanie" musi mieć się ku sobie. Już jeden wystarczy - powiedział Aleksander Sikora.