Pierwszą walkę o zdrowie Krystyna Kofta stoczyła już kilkanaście lat temu, kiedy usłyszała diagnozę: rak piersi. Teraz los ponownie skierował ją na szpitalny oddział. Tym razem pisarka przeszła udar. Na szczęście już po trzech dniach od traumatycznego wydarzenia zaczęła odzyskiwać sprawność - czytała książki i robiła notatki pomocne w realizacji kolejnego literackiego projektu.
W najnowszym wywiadzie opowiedziała o tym, jak pobyt w placówce medycznej zmienił jej podejście do komfortu życia. Przekonała się, że unikanie stresu to podstawa zdrowego funkcjonowania.
Nie od dziś wiadomo, że stres ma bardzo negatywny wpływ na niemal cały organizm. W ostatnich tygodniach doświadczyła tego Krystyna Kofta, która po udarze stara się odzyskać pełnię sił. W szpitalu nie mogła liczyć na bezpośrednie wsparcie bliskich, ponieważ odwiedziny członków rodziny pacjentów są w czasie pandemii mocno ograniczone.
Na szczęście autorka wielu powieści wróciła już do domu, a w wywiadzie dla magazynu "Viva" przyznała, że zwraca teraz szczególną uwagę nie tylko na zdrowe odżywianie i ruch, który od lat jej towarzyszy, ale również na unikanie stresujących sytuacji. Znalazła na to skuteczny sposób.
Bardzo się przejmuję wszystkim, co się dzieje dookoła. Zawsze zdrowo się odżywiałam, miałam sporo ruchu, nie mamy auta, dużo chodzę. Poza tym ogród wymaga sporo pracy, sadzę, pielę, zamiast trawnika mamy łąkę. Podlewam wodą deszczową z beczki. Równie intensywnie pielęgnuję przyjaźnie i znajomości. A jednak żyłam w dużym napięciu. Teraz staram się tego unikać albo mieć pod kontrolą.
Według pisarki prawidłowy i kontrolowany oddech potrafi zdziałać cuda. Kofta radzi, by nie tłumić w sobie negatywnych emocji, a wręcz przeciwnie - pozbywać się ich dzięki przekleństwom.
Mam swoją metodę na uspokojenie: biorę nosem bardzo głęboki wdech, zatrzymuję powietrze na 7–10 sekund i wydycham ustami. Jakiś czas temu dałam sobie pozwolenie na głośne przeklinanie. Wyczytałam gdzieś ze zdumieniem, że ludzie, którzy przeklinają, żyją lepiej i dłużej - tłumaczyła.
Krystyna Kofta nie zamierza zwalniać tempa i aktualnie pracuje nad najnowszą książką, w której chce zawrzeć zasłyszane na szpitalnym korytarzu opowieści.
Jest w niej historia 32-letniej kobiety, która chciała popełnić samobójstwo. Wyskoczyła z trzeciego piętra, spadła na gęstą kępę krzaków. Przywieźli ją na neurologię bardzo połamaną, strasznie krzyczała. Miała czwórkę małych dzieci i przemocowego męża. Jakaż rozpacz musiała być w jej głowie… Mówiłam mojej sąsiadce ze szpitalnego pokoju, że była w gorszym stanie psychicznym niż my po udarze - opowiadała w rozmowie z "Vivą".
Pisarce życzymy zdrowia i czekamy na wydanie zapowiadanej powieści.