Piotr Woźniak-Starak zmarł przed świtem 18 sierpnia 2019 roku. Tego ranka lokalna policja otrzymała zgłoszenie, że na jeziorze Kisajno nieopodal Giżycka znajduje się motorówka bez załogi. Przybyli na miejsce funkcjonariusze znaleźli na brzegu 27-letnią kobietę, jak się okazało, ocalałą z wypadku.
Ustalono, że jednostka pływająca należała do znanego producenta filmowego Piotra Woźniaka-Staraka. Po pięciu dniach poszukiwań wyłowiono z jeziora zwłoki mężczyzny. Wyniki sekcji zwłok wykazały, że przyczyną jego śmierci była "ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa, będąca następstwem masywnego urazu czaszkowo-mózgowego, w wyniku działania narzędzia ostrokrawędzistego". Uraz ten prawdopodobnie powstał po uderzeniu w śrubę napędową motorówki.
Ewa O., jedyny świadek zdarzenia, złożyła obszerne wyjaśnienia. Opowiedziała, że za sterami łodzi motorowej stał Piotr, a do wypadku doszło podczas wykonywania przez niego niebezpiecznego manewru ostrego skrętu - wówczas oboje wypadli za burtę. Kobieta została ranna, ale zdołała o własnych siłach przepłynąć odległość wynoszącą ok. 100 metrów. Nie mogła wezwać pomocy, ponieważ jej telefon, podobnie jak inne rzeczy osobiste, został w motorówce. Policję powiadomili rybacy, którzy przed wschodem słońca udali się nad jezioro.
Na temat Ewy wiadomo niewiele. Z uwagi na gigantyczne zainteresowanie jej osobą, zniknęła z sieci, kasując swoje konta na portalach społecznościowych. Nie chciała też rozmawiać z mediami. Wiadomo, że to pochodząca z Łodzi instruktorka żeglarstwa, zaręczona ze starszym od siebie o kilka lat Filipem. Na Mazurach dorabiała jako kelnerka zatrudniona w restauracji, w której lubiła bywać rodzina Staraków.
Feralnej nocy pracowała do późna i miałaby trudności z dotarciem do domu, więc obecny w lokalu producent filmowy zaproponował, że odwiezie ją motorówką. Przed odpłynięciem 39-latek odprawił swoją ochronę.
Wypadając z motorówki, Ewa bardzo mocno uderzyła się w nogę. Na szczęście uraz nie był aż tak poważny, bo mogła płynąć. Jako że jest instruktorką żeglarstwa, wiedziała, jak zachować się w wodzie, prawdopodobnie zdjęła z siebie niepotrzebne warstwy ubrań i udało jej się dopłynąć do brzegu. Była w szoku, nie wiedziała, co dokładnie się stało. Wiedziała tylko, że Piotr też wypadł i że straciła go z oczu - opisywał zdarzenie "Super Express".
Tabloidy donosiły, że kobieta wróciła w rodzinne strony i chce unikać rozgłosu. Nigdy nie udzieliła wywiadu i nie wypowiadała się publicznie na temat wypadku. "Fakt" odkrył, że jakiś czas temu reaktywowała konto na Facebooku, gdzie miała opublikować zdjęcie z łodzi, podpisane wymownie: "żyję".