Kojarzycie programy Beara Gryllsa? Tak, to ten koleś, który jest w stanie przeżyć w nawet najbardziej ekstremalnych warunkach i pokazuje, jak to zrobić w swoim programie telewizyjnym. W dziczy nie ma dla niego rzeczy niemożliwej, nawet jeśli krańcowe warunki zmuszają go do zaspokojenia pragnienia własnym moczem...
W nowszych sezonach jego show towarzyszą mu goście (także sławni, np. Kate Hudson, Ben Stiller czy Channing Tatum), którzy starają się dotrzymać mu kroku, co już samo w sobie jest niełatwe i wywołuje skrajne emocje. Prawdziwą bombą był jednak czwartkowy odcinek "Running Wild with Bear Grylls", bo pojawił się w nim... Barack Obama !
To był jeden z najlepszych dni mojej prezydentury. Po pierwsze - nie jestem w gabinecie, po drugie nie jestem w garniturze - podsumował swój występ Obama w jednym ze zwiastunów.
Obama bawił się dobrze, ale chyba nie lepiej niż widzowie, którzy go oglądali. Na przykład wtedy, kiedy Bear Grylls opowiadał prezydentowi o niedźwiedziach, które najbardziej niebezpieczne są wówczas, gdy nakryje je się podczas stosunku.
To samo można powiedzieć o ludziach - zażartował Obama.
Przy okazji Obama także opowiedział anegdotę o swojej ochronie. Choć komenda "niedźwiedź jest na wolności" brzmi trochę jak z parodii filmu szpiegowskiego, okazuje się, że pada naprawdę.
Mówią tak, gdy niezapowiedzianie oddalę się od Białego Domu np. na lunch - opowiadał Obama.
Bear Grylls słynie ze stawiania siebie i gości w ekstremalnych sytuacjach. Tym razem nie było aż tak ostro jak zazwyczaj. Zresztą Obama zaznaczył, że niektórych rzeczy nie zrobi, np. nie wypije swojego moczu.
Gdyby doszło do jakiejś krytycznej sytuacji i alternatywą miałaby być śmierć, zrobiłbym to. Ale na pewno nie stałoby się to moim zwyczajem - żartował - i prawdopodobnie nie zrobiłbym też tego przed kamerą.
A co Barack Obama przed kamerą zrobił? Odważył się na przykład skosztować przysmaków Beara Gryllsa. W tym odcinku serwował rybę. A właściwie coś, co zostawił z niej niedźwiedź.
Fakt, że zjedliśmy coś, co dało się z identyfikować, był budujący. Ale to, że ryby nie dojadł niedźwiedź, mógł zostawić dla siebie - komentował swój obiad z Gryllsem Obama.Screen z Youtube.com
W praktyce Obama i tak został przyjęty z honorami. Grylls rybę upiekł (sam pewnie zjadłby ją na surowo). To jednak nie jedyne odstępstwo, na jakie zdecydował się podróżnik i były żołnierz Special Forces. Musiał pogodzić się z obstawą prezydenta, która towarzyszyła im na każdym kroku, choć dla widzów nie była widoczna.
Niesamowite Służby Specjalne, helikoptery w powietrzu, snajperzy w górach i masa innych rzeczy, których nawet nie było się w stanie dostrzec - to wszystko bardzo mnie stresowało - opowiadał w rozmowie z nowojorskim "Timesem" Grylls.
Wizyta Baracka Obamy nie odbyła się jednak w celach jedynie czysto rozrywkowych. Chodziło o zwrócenie uwagi na szkody, jakie globalne ocieplenie wywołało na Alasce i na świecie.
Mam dwie córki. Chciałbym mieć wnuki, choć oczywiście nie zbyt szybko, ale w ogóle tak i w związku z tym chciałbym mieć pewność, że to [naturalny krajobraz - przyp. red.] będzie też dla nich, a nie tylko dla nas.
Prawda, że dobrze to wymyślono? Z jednej strony najpotężniejszy człowiek świata, z drugiej sławny na cały glob podróżnik, a pośrodku jeden z najważniejszych problemów ludzkości. Nic dziwnego, że o występie Obamy pisały nie tylko show-biznesowe media, ale też tytuły ze świata dziennikarstwa gospodarczego i politycznego, takie jak "NY Times", "Newsweek" czy "Business Insider".
Obama pokazał swoją ludzką stronę - krzyczy tytuł TheDailyBeast.
To zdanie trafia w punkt, bo dobrze tłumaczy, dlaczego Obama u Gryllsa to sensacja. Głowę państwa rzadko możemy oglądać bez garnituru i sztywnej oficjalnej oprawy (co zresztą zauważył sam Obama), a w praktyce normalność ludziom się znacznie bardziej podoba niż patos i niedostępność. Obama tymczasem nie dość, że pokazał ludzką twarz i w ludzki sposób mówił o zmianach klimatu, to jeszcze po raz kolejny udowodnił, że ma duże poczucie humoru i dystans do siebie.
Po raz kolejny, bo to nie pierwszy raz, kiedy uczłowiecza urząd. Pamiętacie odcinek "Between Two Ferns" z udziałem Obamy ? Można było płakać do łez, bo okazuje się, że niezależnie od polityki, jest po prostu fajnym człowiekiem. Kiedy nasi politycy zejdą z piedestału i wejdą na "ludzki poziom"? Mieliśmy prezydentową Annę Komorowską w "DD TVN" i... I na tym koniec. Choć podobnie jak Kuba Wojewódzki , ciągle mamy nadzieję, że Andrzej Duda skorzysta z zaproszenia showama i wystąpi w jego programie .
Zuzanna Iwińska