Filip Chajzer znowu dziwi się nieoczywistemu i pełnemu zasadzek światu kulinariów. W dodatku wygląda na to, że, pomimo dramatycznych doświadczeń, dziennikarz wciąż wpada w te same pułapki.
Najpierw dramatycznie raportował, że zamiast zamówionej sałatki dostał zaledwie jej wąski pasek . Potem rozpaczał nad nieadekwatnym stosunkiem ceny pierogów podawanych w Pendolino (18 zł) do ich liczby (3 sztuki). Złą passę na moment rozerwała nocna wizyta w restauracji Tomasza Jakubiaka, gdzie "po pijaku", własnymi rękami przygotował najlepszą pizzę, jaką jadł w życiu. Teraz czarnej serii ciąg dalszy.
Ja tam prosty chłopak jestem i pewnie się nie znam, za co z góry przepraszam, ale wizyty w posz i fensi łorsoł restaurants wywołują u mnie dziki kwik radości. Ps to dania przed spożyciem, nie po - napisał i zaprezentował na Facebooku dania, jakie otrzymał w rzeczonych restauracjach.Screen z Facebook.com/Filip Chajzer
Prosimy nie regulować monitorów, to nie obrazy impresjonistów abstrakcyjnych, ale dania - i to kompletne. Najbardziej pożywili się nimi internauci, którzy rzucili się je komentować.
Kucharz odleciał. Nie będę mówić, co mi to przypomina.
U mnie tak wyglądają talerze po posiłku.
Dlatego bogaci zwykle są chudzi, bo jedzą takie obiady.
I tak dalej w tym tonie. Swoistą - by tak rzec - wisienką na torcie, jest twórcza przeróbka jednego ze zdjęć, której dokonał obdarzony fantazją internauta.
Screen z Facebook.com/Filip ChajzerW tym kontekście słowa o pułapce (na myszy?) nabierają nowego znaczenia. My zaś jesteśmy głodni (nomen omen) kolejnych wieści z gastronomicznego frontu, więc nie będziemy sugerowali Filipowi Chajzerowi, żeby przed kolejną wizytą w restauracji zjadł obfity obiad. Swoją drogą, te doświadczenia aż się proszą o sfilmowanie. Panie Filipie, może czas na własne kulinarne show?
alex