Mario Balotelli zapowiadał przed finałem Mistrzostw Europy, że strzeli cztery gole. Piłkarz reprezentacji Włoch miał dwa marzenia. Pierwszym było zdobycie pucharu tegorocznych mistrzostw, drugim - zostanie gwiazdą finału. Prorocze cztery bramki rzeczywiście padły, ale strzelili je Hiszpanie, a po przegranym meczu piłkarz rozpłakał się na oczach milionów.
Po kończącym mecz gwizdku, Balotelli nie został na boisku, aby pogratulować zwycięzcom. Czekał chwilę na murawie, a później pobiegł do szatni. Próbował go zatrzymać jeden z asystentów trenera Włoch. ale piłkarz odepchnął go ze złością i zniknął. Po kilku minutach znów pojawił się na murawie, aby odebrać srebrny medal turnieju.
Balotelli najwyraźniej nie spodziewał się przegranej. I nie wstydził się pokazać, jak bardzo ją przeżywa. Piłkarz rozpłakał się na oczach milionów. Nie dziwimy się, bo sami oglądając finałowy mecz mieliśmy wypieki na twarzy.
Piłkarz patrzył z ogromnym smutkiem na cieszących się ze zwycięstwa Hiszpanów. I płakał jak dziecko:
To dzięki niemu mogliśmy zobaczyć Włochów w finale.
Nic nie dało nawet pocieszanie przez trenera reprezentacji.
Ale dla nas występ boskiego Mario nie jest porażą. Co prawda nie dał zwycięstwa swojej drużynie, ale przecież w poprzednim meczu był wielki! A w końcu Włosi byli drudzy na podium. Może na Mistrzostwach Świata uda mu się strzelić cztery bramki dla swojej drużyny?
Pat