Kariera Natalii Janoszek w Bollywood, o której opowiadała w mediach, zainspirowała Krzysztofa Stanowskiego do odwiedzenia Bombaju. Tam nakręcił materiał, który ma pokazać, jak wygląda bollywoodzki przemysł i jak tak naprawdę można w Indiach mieć swoje pięć minut. Trwa happening, na potrzeby którego dziennikarz przedstawia się jako Khris Stan Khan - rzekomy wielki aktor bollywoodzkiego kina. 26 czerwca, w poniedziałek, wrócił do Polski, gdzie czekał na niego tłum fanów, którzy są rozbawieni jego ostatnimi materiałami.
Osoby witające Stanowskiego na warszawskim lotnisku były zachwycone jego ostatnią działalnością. Krzysztof zatańczył z nimi bollywoodzki taniec, którego nauczył się w Indiach. Na potrzeby śledztwa o karierze Natalii Janoszek w Bollywood kilka dni temu w sieci pojawił się trailer "Chicken Curry Love", który wygląda jak zapowiedź filmu i w którym są zarówno sceny ze Stanowskim nakręcone w Bombaju, jak i przebitki z Cezarym Pazurą oraz Sebastianem Fabijańskim. Potem Stanowski powiedział, że jest aktorem, by pokazać, jak niewiele czasem trzeba, by uważać się za gwiazdę (za którą według niego ma się Natalia) Gdy zapytaliśmy go o to, jak czuł się w Bombaju, pozostawał w żartobliwej konwencji.
W Bombaju było mi fantastycznie. Zrobiłem oszałamiającą karierę. Wielką! Nikt takiej nie zrobił w tak krótkim czasie i mogę chyba z siebie być dumny. Było to trudne. Kariera zrobiła się szybko, ale umiejętności, które tam zaprezentowałem, nabywałem przez wiele lat. To nie jest tak, że pojedziesz i jednego dnia zostaniesz aktorem. Tym aktorem musisz być, a potem trafić w swoje pięć minut, pojawić się na odpowiednim planie zdjęciowym i nagrać dobry film. Finisz był łatwy, ale przygotowanie mnie jako tancerza, śpiewaka... Ja od trzeciego roku życia tańczyłem i śpiewałem w zespole Beskid, dlatego miałem trochę łatwiej. Jeździliśmy po świecie z różnymi występami - powiedział Stanowski dziennikarzowi Plotka Bartoszowi Pańczykowi.
Stanowski po powrocie z Indii nie ustaje w swoim happeningu. Przy okazji rozmowy z Plotkiem próbował nas przekonać, że zamieszanie związane z jego materiałami o Janoszek zupełnie mu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Ironizuje, że bycie na pierwszym planie to jego żywioł i spełnienie marzeń. Choć nigdy nie był skromny, teraz przechodzi samego siebie w samouwielbieniu.
Jak powiedział kiedyś Walt Disney: "Jeśli możesz coś sobie wymarzyć, to możesz to osiągnąć". To jest motto, które mnie przyświeca. Myślę, że każdy powinien się tym sugerować. Mentalnie zawsze byłem gwiazdą, więc to, co się teraz dzieje, nie jest dla mnie niczym zaskakującym. Po prostu teraz ludzie to zrozumieli. Ja rozumiałem to wcześniej. Ale zachowuję pokorę i twardo stąpam po ziemi - mówi Plotkowi Stanowski z przymrużeniem oka niczym rasowy celebryta.
Stanowski poruszał temat Natalii Janoszek wielokrotnie. Po jego licznych materiałach nie sposób nie postawić sobie pytania, gdzie jest granica między żartem czy śledztwem dziennikarskim a niszczeniem człowieka. Ostatnio Stanowski nie przebierał w słowach i nawiązał do Anny Delvey, oszustki podającej się za spadkobierczynię fortuny, która została przedstawiona w filmie dokumentalnym na Netfliksie. "Kiedy, droga Natalio, nazwałem cię patologiczną oszustką, nie wiedziałem jeszcze, że to zbyt pieszczotliwe określenie. Jesteś polską Anną Delvey vel Sorokin. I o tobie też powstanie mocne kino" - grzmiał na jednym ze swoich filmików. Dziennikarz nie uważa, by swoimi kolejnymi materiałami, które mnożą się na potęgę, szkodził teraz Natalii Janoszek, o czym odpowiedział nam oczywiście w charakterystyczny dla siebie sposób, który ostatnio jest częścią jego kreacji.
Nie rozumiem, że tylko jedna osoba może zrobić karierę w Bollywood, a ja nie mogę? Na tym polega niszczenie, bo co? Wygryzę innych z roli? Też mam prawo do szczęścia, mam prawo pojechać i podbić rynek. Być uśmiechniętym człowiekiem i zatańczyć w Bollywood filmie. Nie rozumiem takich zarzutów - stwierdził Stanowski.
Stanowski w Indiach poza kreowaniem się na gwiazdę przeprowadzał, jak sam to szumnie nazwał, eksperyment społeczny. Pokazał stu przypadkowo napotkanym przechodniom zdjęcie Natalii i pytał ich, czy ją rozpoznają. Stanowski deklarował, że za każdą osobę, która odpowie prawidłowo na pytanie o to, kto jest dziewczyną ze zdjęcia, zapłaci tysiąc złotych na dowolny cel charytatywny. Jeśli okazałoby się, że wszyscy poznają celebrytkę i rzeczywiście jest ona znana w Bollywood, dziennikarz straciłby aż sto tysięcy złotych. Czy ktoś ją poznał? Okazuje się, że niektórzy pomylili zdjęcie Janoszek z... gwiazdą filmu dla dorosłych czy hollywoodzką aktorką.
Kilka osób wzięło ją ze zdjęcia za Angelinę Jolie, a kilka za Mię Khalifę - zdradza nam Stanowski i deklaruje, że gdyby spotkał Natalię na ulicy, przywitałby się z nią bez problemu.