Cały czas toczy się batalia sądowa między Amber Head i Johnnym Deppem. Początkowo o przemoc oskarżała byłego męża aktorka. Informacje jednak jakie wychodzą na jaw od kilku tygodni, zrzucają nowe światło na całą sprawę. Najpierw okazało się, że to ona znęcała się nad nim, a teraz gwiazdor wyznaje, że o mało nie stracił przez byłą żonę palca. Co tam się działo?!
Sądowe batalie zagranicznych gwiazd ciągną się czasami latami. Podobnie jest w przypadku Head i Deppa, choć bardzo rzadko na jaw wychodzą tak niespodziewane sytuacje. Bowiem miesiąc po ślubie, miało dojść do kłótni między małżonkami. Pierwotna wersja głosiła, że to pijany Johnny rzucił się na Amber, co wstępnie potwierdziły jego wiadomości wysyłane do znajomych. Teraz aktor wyznaje jednak, że było zupełnie inaczej.
Miałem okropną ranę, ale chciałem ją [Amber przyp. red.] chronić, dlatego powiedziałem, że przytrzasnąłem sobie dłoń ogromnymi zasuwanymi drzwiami w naszym domu. Prawda jest taka, że rzucała we mnie pustymi butelkami. Pierwsza z nich przeleciała tuż obok mojego ucha, a drugą rozbiła o bar, na którym miałem oparte dłonie - wspomina w rozmowie z Daily Mail.
Johnny nie chciał jednak jechać do lekarza, ponieważ chciał wszystko zataić.
Kawałek palca był odcięty, a kość nieomal zmiażdżona. Krew wybuchnęła z niego jak z Wezuwiusza. Później pojawiło się dużo komplikacji, dwa razy miałem zakażenie gronkowcem. Chciałem tylko odzyskać palec, a przemyślenia dotyczące tego, że zrobiła mi to własna żona, zostawiłem na później - dodaje.
Naprawdę ciężko uwierzyć w to wszystko, co działo się w domu aktorskiej pary. O kolejnych szczegółach dotyczących ich sądowej batalii będziemy oczywiście informować.
ZOBACZ TEŻ: Johnny Depp pozwał Amber Heard. Domaga się 50 milionów dolarów odszkodowania za zniszczenie jego wizerunku