Wojciecha Manna nikomu raczej przestawiać nie trzeba. Od lat związany jest z radiem i telewizją, współpracował z prasą, jest również autorem wielu książek. Mimo tak dużej rozpoznawalności dziennikarzowi udało się zachować dla siebie bardzo dużą część życia prywatnego. Co na ten temat wiadomo?
Jak można przeczytać w artykule opublikowanym w Interii w 2012 roku, Wojciech Mann ślub miał brać trzykrotnie. O dwóch pierwszych żonach dziennikarza nic jednak nie wiadomo. O jednej z nich Mann zdawkowo wspominał przed laty na łamach "Gali". - Poczułem się staro, gdy zrozumiałem, czym jest odpowiedzialność. Tak w okolicach trzydziestki. Pierwsze małżeństwo było dla mnie takim progiem. Wtedy dojmująco zrozumiałem, że nie mogę już być wolnym elektronem. Wydoroślałem. Troszeczkę - mówił. Bardzo ogólnikowo opowiedział również o przyczynach rozwodu. - Będę łagodny dla mojej byłej żony: nie dojrzeliśmy. Obydwoje - stwierdził.
Swoją obecną ukochaną Ewę Bańską Wojciech Mann poznał na przełomie lat 80. i 90. Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie stanęli na ślubnym kobiercu. Również na łamach "Gali" dziennikarz zdradził, że ich ślub był dość skromny. - To nie było jednak takie wesele, jak być powinno. Nie było wynajętej żadnej sali ani samochodu z lalą na masce. Było bardzo kameralne, ale muzyka to była moja robota - opowiadał. Wiadomo, że żona Wojciecha Manna jest od niego sporo młodsza, jednak nie wiadomo, jaka dokładnie różnica wieku dzieli parę. Jedne źródła podają, że jest to 15 lat, inne - że ponad 20. Małżonkowie doczekali się syna Marcina, który w tym roku skończy 33 lata.
Wojciech Mann krótko wspomniał o żonie również w wywiadzie udzielonym "Gali" w 2011 roku, niedługo po tym, gdy ukazała się jego autobiografia "Rock Mann, czyli jak nie zostałem saksofonistą". Ewa Bańska była jedną z pierwszych osób, które miały okazję przeczytać książkę w pierwszej wersji. - Kiedy już powstała w miarę konkretna forma, pokazałem ją żonie. Przeczytała i powiedziała, że w porządku - zdradził. Jednak osoby, które chciały z autobiografii muzyka dowiedzieć się więcej o jego życiu rodzinnym, będą rozczarowane. Wojciech Mann zdecydował się nie wspominać w niej ani o żonie, ani o synu. Zaznaczył jednak, że nie byli zawiedzeni z tego powodu. - Od początku wymyśliłem (...), że to będzie opowieść o mnie w kontekście muzyki. I nawet - za co jestem ogromnie wdzięczny - jak w meandrycznym zapale coś opisywałem spoza, to zwracali mi uwagę, że to nie na temat - tłumaczył dziennikarz.