W środę 16 października media przekazały tragiczną wiadomość. W wieku 31 lat zmarł Liam Payne, były członek boysbandu One Direction. Piosenkarz wypadł z okna trzeciego piętra hotelu w Buenos Aires. W Argentynie towarzyszyła mu dziewczyna, Kate Cassidy, która jednak wróciła wcześniej do domu na Florydzie. Influencerka od czasu śmierci ukochanego milczała na ten temat. Teraz zdecydowała się wreszcie zabrać głos. Jej słowa chwytają za serce.
Kate Cassidy w końcu zabrała głos po tragicznej śmierci swojego partnera, Liama Payne’a. Celebrytka zamieściła na InstaStories pełen bólu wpis. Na początku influencerka podziękowała za płynące zewsząd wyrazy wsparcia i miłości. Ukochana muzyka zaznaczyła też, że nadal nie może uwierzyć w to, co się stało.
Przez kilka ostatnich dni byłam kompletnie zagubiona i nic nie wydawało się prawdziwe. Proszę i modlę się, abyś dał mi łaskę i przestrzeń, abym mogła się z tym zmierzyć
- napisała. Na końcu zwróciła się także do zmarłego ukochanego. "Liam, mój aniele. Jesteś wszystkim. Chcę, żebyś wiedział, że kochałam cię bezwarunkowo i całkowicie. Będę kochać do końca życia. Kocham cię, Liam" - wyznała.
Głos w sprawie tragedii postanowiła zabrać też piosenkarka Cheryl Cole, była partnerka muzyka, z którą w 2017 roku doczekał się jedynego dziecka, syna Beara. Artystka nie ukrywa, że jest wstrząśnięta śmiercią byłego ukochanego. "Próbuję poradzić sobie z tym wstrząsającym wydarzeniem i przepracować własny smutek w tym nieopisanie bolesnym czasie. Chciałbym uprzejmie przypomnieć wszystkim, że straciliśmy człowieka" - rozpoczęła swój wpis. Wokalistka wspomniała też o ich siedmioletnim synu. "Musi stawić czoła rzeczywistości, w której nigdy więcej nie zobaczy ojca" - napisała. Gwiazda zaznaczyła, że doniesienia medialne i spekulacje na temat śmierci Payne’a są w dużej mierze nieprawdziwe i krzywdzące. Artystka nie chciałaby, aby pewnego dnia jej dziecko ujrzało te materiały. "Proszę, dajcie Liamowi odrobinę godności, która pozostała mu po śmierci, aby w końcu mógł spocząć w pokoju" - zaapelowała na koniec.