Matthew Perry zmarł w sobotę 28 października. Został znaleziony w swoim domu w Los Angeles. Oświadczenie o jego śmierci wydało także studio Warner Bros. "Jesteśmy zdruzgotani śmiercią naszego drogiego przyjaciela Matthew Perry'ego. Był niezwykle utalentowanym aktorem i niezbywalną częścią rodziny Warner Bros. Television Group. Jego komediowy geniusz był znany na całym świecie, a jego dziedzictwo będzie żyć w sercach wielu ludzi. To smutny dzień. Przesyłamy wyrazy miłości jego rodzinie, bliskim oraz wszystkim oddanym fanom" - czytamy. Aktor był w kontakcie z fanami na Instagramie. Ostatni post opublikował kilka dni przed śmiercią.
Fani aktora już zaczęli analizować, co dodawał na Instagramie w ostatnim czasie. Ich zdaniem posty aktora były wołaniem o pomoc. Perry został znaleziony martwy w jacuzzi, a post, który opublikował 23 października, bardzo przypomina to tragiczne zdarzenie. Na kadrze mężczyzna odpoczywa w wannie z hydromasażem, widać piękną panoramę miasta. "Och, więc wirująca wokół ciebie ciepła woda poprawia ci samopoczucie?" - podpisał post. Dodał też hasło: "Jestem Mattman". Już wtedy post gwiazdora "Przyjaciół" wywołał poruszenie wśród fanów. Martwili się, czy wszystko w porządku. Niektórzy doszukiwali się ukrytego przekazu i dopytywali, czy sugeruje internautom, że pojawi się w nowej roli.
Tego samego dnia dodał również nagranie, na którym pokazał księżyc nocą. Podpis także jest poruszający: "Czy rozumiesz, co próbuję ci powiedzieć?" - brzmi. Fani serialowego Chandlera dopytywali, czy jego wpisy są zagadką. Inni nawiązywali do przeszłości Matthew Perry'ego, który zmagał się z licznymi problemami, o czym mówił głośno.
Matthew Perry przez lata walczył z uzależnieniami od leków i narkotyków. W zeszłym roku pojawiła się jego autobiografia zatytułowana "Przyjaciele, kochankowie i wielka straszna rzecz", w której opisał swoją przeszłość. Przyznał wtedy, że nieraz otarł się o śmierć, a w wieku 49 lat przez dwa tygodnie przebywał w śpiączce.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!