Sandra Kubicka wyjechała z Polski, kiedy miała 12 lat. Od dziecka więc mieszka w Ameryce, dzięki czemu udało jej się wyrobić tamtejsze obywatelstwo. Kiedy więc tylko dowiedziała się w zeszłym tygodniu, że Polska anuluje wszystkie zagraniczne loty, wsiadła w pierwszy lepszy samolot i wróciła do Miami. Na miejscu przeżyła spore zaskoczenie.
Modelka postanowiła podzielić się swoimi spostrzeżeniami na instagramowym profilu. W pierwszej części wpisu pochwaliła Polaków i działania naszego rządu.
"Boli mnie serce, widząc, jakimi ignorantami stali się ludzie. Jako obywatelka dwóch krajów, Polski i Stanów Zjednoczonych, widzę dwie strony kryzysu, w którym obecnie jesteśmy. Polska z mniej niż 300 przypadkami COVID-19, zachowała szczególną ostrożność i zdecydowała się zamknąć granice, co zmusiło wszystkich do pozostania w domu. Myślę, że to najlepsza decyzja, jaką mogli podjąć jako naród. Piękne jest to, że ludzie naprawdę się zjednoczyli i wysłuchali rad rządu. Wiem, że jest to trudne dla wszystkich firm, wierzcie mi, że jest trudne dla każdego. Również dla nas, freelancerów. Wszyscy walczymy, ale pod koniec dnia rzeczy, które mają znaczenie, nie są materialne... to zdrowie, miłość i rodzina - zaczęła.
W dalszej część Sandra wbiła szpilkę Donaldowi Trumpowi, jego pracownikom i Amerykanom. Gwiazda zauważyła, że nie wszyscy wzięli sobie rady lekarzy i specjalistów do serca. Nadal jak gdyby nigdy nic wychodzą z domów w celach, które nie są koniecznością.
W Stanach Zjednoczonych mamy teraz ponad 6 tys. przypadków zakażenia. Rząd powolnie nakłada ograniczenia, co jest kolejnym problemem. Jestem tu, by prosić was o trochę empatii. Czy możemy wszyscy zostać w domach? Jeśli pozostaniemy w domu przez kilka tygodni, możemy zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, pomóc ludziom, którzy już chorują i wszystko wróci do normy wcześniej niż wtedy, gdy wszyscy będą się oburzać i temu przeciwstawiać.
Miejmy nadzieję, że część tamtejszych fanów wysłucha próśb modelki.
CW