Więcej o gwiazdach lat 90. przeczytasz na Gazeta.pl >>>
Aktorstwo wielu osobom kojarzy się ze sławą, popularnością, uwielbieniem fanów i blichtrem. I choć tak właśnie wygląda życie wielu współczesnych gwiazd ekranu, są wśród nich też osoby, które choć błyszczą na scenie i planie filmowym, w życiu prywatnym wolą wycofać się w cień. A brak przysłowiowego "parcia na szkło" wcale nie umniejsza ich talentowi. Wręcz przeciwnie. Jedną z takich aktorek jest Anna Romantowska. Choć w jej dorobku nie brakuje ciekawych i ambitnych ról - jak chociażby ta w "Przesłuchaniu" Ryszarda Bugajskiego, a także w "Krzyku" czy "Zabij mnie glino" - aktorka zawsze stroniła od zainteresowania mediów.
Nawet po roli w serialu "Matki, żony i kochanki", która przyniosła jej sławę i rozpoznawalność, dziennikarzy trzymała na dystans. Nigdy też nie zabiegała o główne role w wielkich produkcjach, na pierwszym miejscu stawiając wartość dzieła, w którego powstawaniu brała udział. W jej życiu próżno szukać też skandali. Choć dwa małżeństwa Anny Romantowskiej nie przetrwały próby czasu, w obydwu przypadkach obeszło się bez publicznego prania brudów. Dziś aktorka żyje samotnie, ale nazywa się kobietą spełnioną i szczęśliwą.
Urodzona 16 maja 1950 roku w Białymstoku Anna Romantowska już jako mała dziewczynka miała sprecyzowane plany na przyszłość. Szybko zrozumiała, że aktorstwo jest tym, co pragnie robić w życiu i konsekwentnie dążyła do celu.
Ja się bawiłam w teatrzyki podwórkowe, szkolne, amatorskie, odkąd pamiętam. I tak to jakoś samo wyszło - wspominała w "Kurierze Porannym".
W szkolnych przedstawianiach mała Ania wcieliła się m.in. w tytułową rolę "Księżniczki na ziarnku grochu" oraz Nemeczka z "Chłopców z Placu Broni". Nikogo nie zdziwił więc fakt, kiedy utalentowana dziewczyna postanowiła zdawać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Ukończyła ją z sukcesem w 1974 roku. W tym samym roku zaczęła występować w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. O panią Annę wkrótce upomniało się też kino. Jej filmowym debiutem była rola Ireny w produkcji "Kobieta i kobieta" - psychologicznym studium zachowań dwóch kobiet na kierowniczych stanowiskach.
Dobra passa w życiu zawodowym szła w parze z powodzeniem w miłości. Anna Romantowska w wywiadach często podkreślała, że od pracy ważniejsza była dla niej rodzina. Tę udało jej się stworzyć z poznanym jeszcze na studiach kolegą - aktorem Krzysztofem Kolbergerem. To, co początkowo było koleżeńską zażyłością opartą na częstej współpracy - para często razem pracowała, m.in. czytając wspólnie "Strofy dla Ciebie" w "Lecie z Radiem" - wkrótce przerodziło się w coś więcej. Młodzi aktorzy stali się nierozłączni, a swoją miłość przypieczętowali ślubem. Owocem ich związku jest córka Julia. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu.
W przeciwieństwie do wielu gwiazd, w tym przypadku obyło się bez skandalu i publicznego prania brudów. Rozwód został przeprowadzony z taką klasą i dyskrecją, że do dziś osoby postronne nie wiedzą nawet, co było powodem rozpadu związku. Co więcej, byli małżonkowie zawsze wypowiadali się o sobie nawzajem w samych superlatywach. Para nigdy nie przestała się przyjaźnić, Anna Romantowska okazała też zmarłemu w 2011 roku aktorowi ogromne wsparcie, kiedy zachorował na nowotwór.
Nie przychodzi mi do głowy żadna negatywna cecha jego charakteru, chyba zrobię z niego anioła - powiedziała w jednym z wywiadów Anna Romantowska, zapytana o byłego męża przez magazyn "Świat i ludzie".
Anna Romantowska od początku budowała swoją karierę z ogromną świadomością i konsekwencją. Starannie dobierała role, nie walcząc na siłę o główne - wolała być na drugim planie w wybitnej produkcji, niż na pierwszym w słabej. Kiedy związała się z reżyserem, Jackiem Bromskim, zaczęła występować w jego filmach, takich jak "Ceremonia pogrzebowa", "Zabij mnie, glino", "Sztuka kochania". Wówczas znaleźli się tacy, którzy uważali, że jest obsadzana ze względu na relację z Bromskim.
Tymczasem zdarzało się tak, że gdy pani Anna miała przeczucie, iż inna aktorka zagrałaby w czymś lepiej od niej, odrzucała rolę i zgłaszała kandydaturę odpowiedniej jej zdaniem koleżanki. Co za tym idzie, najczęściej Anna Romantowska nie grała głównych ról. Zawsze jednak były to kreacje zapadające w pamięć. Takie jak ta w "Przesłuchaniu" Ryszarda Bugajskiego czy "Końcu gry" z 1991 roku, w którym Romantowska wcieliła się w postać liderki znanej partii politycznej, która zostaje przyłapana przez kontrolera na kradzieży, będącej wynikiem kleptomanii kobiety. Kobieta wdaje się z nim w romans. Dalsze losy i wybory bohaterów są dramatyczne.
Choć w dorobku Anny Romantowskiej jest jeszcze wiele innych ciekawych kreacji filmowych i teatralnych, największą popularność przyniosła jej rola w serialu. Ale znów - nie była to produkcja byle jaka. Opowiadające o czwórce przyjaciółek w posttransformacyjnej Polsce "Matki, żony i kochanki" biły rekordy popularności, a główne bohaterki grane przez Annę Romantowską, Małgorzatę Potocką, Gabrielę Kownacką i Elżbietę Zającównę stały się bohaterkami Polek. Silne i niezależne, w nowej Polsce radziły sobie często lepiej niż ich partnerzy i nierzadko musiały zamiast nich podejmować trudne decyzje.
Grana przez Romantowską Wiktoria to absolwentka szkoły pielęgniarskiej, która choć na pozór chaotyczna i roztrzepana, ma w sobie wielki urok, za sprawą którego zyskała sympatię widzów i głęboko zapadła im w pamięć. Ale choć serial zapewnił Annie Romantowskiej sławę i rozpoznawalność, aktorka wcale nie zamierzała od nich odcinać kuponów. Wręcz przeciwnie - unikała zainteresowania mediów i fanów, nie miała ambicji zostania gwiazdą.
Anna Romantowska wycofała się w cień jeszcze bardziej, kiedy rozpadło się jej małżeństwo z Jackiem Bromskim. Rozwód znów był cichy i dyskretny. Ale sprawił, że aktorka postanowiła odsunąć się od świata filmu i teatru. Postanowiła też najwyraźniej przestać szukać miłości i postawiła na samotność.
Anna Romantowska w 1993 roku zdecydowała się zakończyć karierę teatralną. Ale zasmuconych tym faktem widzom dała coś innego. Skupiła się na innym polu działania - jej charakterystyczny głos sprawił, że świetnie odnalazła się jako lektorka. Można ją było usłyszeć w różnych audycjach, słuchowiskach, dubbingach oraz w audiobookach. W 1980 roku otrzymała nagrodę Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji za rolę tytułową w cyklu słuchowisk o Ani z Zielonego Wzgórza. Na koncie ma też Honorową Odznakę Związku Niewidomych.
Karierę filmową Anna Romantowska kontynuowała na tych samych zasadach, do jakich zdążyła przyzwyczaić swoich fanów. Nawet z niewielkiej roli potrafiła zrobić godną zapamiętania kreację. Tak było w przypadku komedii "Statyści", w którym wcieliła się w księgową Marię. Jej rolę docenili wówczas krytycy i jurorzy filmowi, nagradzając aktorkę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Świetne kreacje stworzyła też w serialu wojennym "Czas honoru", gdzie zagrała Sabinę Sajkowską czy "Mniejszego zła", w którym zagrała u boku Janusza Gajosa. Jak wspominała później w jednym z wywiadów, praca z wybitnym kolegą wzbudziła w niej przerażenie.
Ja się go potwornie bałam i ciągle mu to mówiłam. Nie da się nawet porównać skali naszych doświadczeń. To wielki aktor. Taki partner nobilituje. (...) Janusz to ktoś, kto nie ma sobie równych. A przy tym powściągliwy, trochę zamknięty w sobie. Rzadki okaz" - wyznała Anna Romantowska w rozmowie z Onetem.
Anna Romantowska to nie tylko aktorka niezwykle utalentowana, ale też skromna i pozbawiona zawodowej zawiści.
Nie znam tego uczucia, może to wada. W tym zawodzie różne - niekoniecznie przyjemne - cechy, jak: egoizm, a nawet narcyzm - są usprawiedliwione - przekonywała w jednym z wywiadów.
Dzisiaj jest sama i przyznaje, że polubiła taki stan. "Mogę zaszyć się z książką i tygodniami z domu nie wychodzić. Nie nudzę się nigdy ze sobą" - twierdziła w jednym z wywiadów, dodając jednocześnie, że czuje się kobietą szczęśliwą i spełnioną.