• Link został skopiowany

Córka Eleni została zamordowana przez zazdrosnego chłopaka. Wokalistka musiała mu wybaczyć. "Gdybym tego nie zrobiła, nie żyłabym"

"Miłość jak wino uderza do głów" - nuciła pod koniec lat 80. niemal cała Polska. Choć przyszła na świat w rodzinie greckich emigrantów, Eleni wiedziała, jak podbić słowiańskie serca. Niestety, za błyskotliwą karierą nie szło w parze szczęście prywatne - los nie oszczędził artystce ogromnej tragedii.
Eleni
MARZENA HMIELEWICZ / Agencja Wyborcza.pl

Więcej o gwiazdach lat 90. przeczytasz na Gazeta.pl >>>

Na przełomie lat 80. i 90. była jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiej sceny muzycznej. Jej melodyjne, łatwo wpadające w ucho piosenki, takie jak "Miłość jak wino", "Na miłość nie ma rady" czy "Niech lato spełni sny" natychmiast stawały się hitami, a na koncerty przychodziły tłumy. Wydawało się, że Eleni ma wszystko - talent i uwielbienie fanów, kochającego męża, śliczną i zdrową córkę. Niestety, los zesłał na artystkę wielki cios. Tragiczna śmierć córki Afrodyty, położyła się cieniem na idealnym życiu Eleni. Ale mimo to, artystka nie załamała się. Znalazła w sobie siłę, by nie tylko kontynuować karierę, ale też wybaczyć temu, kto odebrał jej córce życie. Jak podkreśla w wywiadach, to właśnie przebaczenie dało jej siłę, by wrócić do życia i pracy.

Zobacz wideo Czym według dzieci jest syfon - kultowy przedmiot PRL-u?

Sielskie życie

Eleni Tzoka przyszła na świat 27 kwietnia 1956 roku w Bielawie na Dolnym Śląsku. Swoje egzotyczne imię - odpowiednik polskiej Heleny - zawdzięcza rodzicom, którzy do Polski przyjechali w latach 50. z Grecji po zakończeniu wojny domowej. Państwo Perykles i Despina Milopulosowie dostali w Polsce mieszkanie i pracę, ale mimo to wciąż żyli nadzieją o powrocie do ojczyzny. Dlatego ich dziesięcioro dzieci - w tym najmłodsza Eleni - w domu mówiły wyłącznie po grecku. A każdego roku, podczas Sylwestra, rodzice powtarzali: za rok spotkamy się w Grecji. Życie potoczyło się jednak inaczej. Tymczasem Eleni już jako mała dziewczynka przejawiała talent wokalny. Nikogo ten fakt nie dziwił, bo wszyscy w rodzinie chętnie muzykowali. Z czasem okazało się jednak, że talent i pasja najmłodszej latorośli są wyjątkowe.

Jestem najmłodsza, więc rozpieszczana przez swoje rodzeństwo. To, co wspominam i co było najwspanialsze w moim dzieciństwie, to ta serdeczność, ta miłość między rodzeństwem, miłość naszych rodziców, babci, która nami się opiekowała. Wyrastałam w takim duchu, gdzie dużo się śpiewało - wspominała Eleni w wywiadzie dla Radia Niepokalanów.

I dodawała, że choć w domu się nie przelewało, a wielodzietna rodzina do dyspozycji miała jedynie dwa pokoje, łazienkę oraz kuchnię, wszyscy świetnie dawali sobie radę:

Każde z nas wiedziało, co ma robić w domu. Bracia trzepali dywany, dziewczyny w sobotę zawsze musiały umyć okna. Prasowanie do nas należało... Takie trochę sielskie było to życie... Naprawdę sielskie - mówiła Eleni.

Eleni ukończyła szkołę muzyczną w Bielawie. Tam też w 1969 roku zadebiutowała na scenie w szkolnej grupie Niezapominajki. Następnie śpiewała w licealnym, żeńskim tercecie wokalno-instrumentalnym Ballada. Po maturze Eleni dołączyła do zespołu Hellen, a w 1975 roku związała się z grupą Prometheus. To właśnie tam poznała swojego przyszłego męża - Fotisa Tzokasa. Parę przedstawił sobie brat Fotisa, Kostas, który w późniejszych latach został manadżerem i autorem niektórych piosenek Eleni.

Eleni
EleniKAPiF
Kostas miał brata Fotisa, zakochaliśmy się, wzięliśmy ślub. Miałam 20 lat, kiedy urodziła się nasza córka Afrodyta. Byliśmy szczęśliwi, mieliśmy wszystko, młodość, siebie, miłość, cudowną pracę - wspominała artystka w rozmowie z "Super Expressem".

Wszystko wydawało się układać idealnie. Eleni miała wymarzoną rodzinę, córeczka z wyglądu bardzo przypominała mamę. A kariera solowa artystki nabierała coraz większego rozpędu. Już w 1985 roku w plebiscycie muzycznym tygodnika "Panorama" na najpopularniejszego artystę roku zajęła trzecie miejsce w dwóch kategoriach. Melodyjne, łatwo wpadające w ucho piosenki, z tekstami przenoszącymi w lepszy, pełny miłości i ciepła świat, podbiły serca Polaków. Utwory takie jak "Miłość jak wino", "Na miłość nie ma rady", "Tylko w twoich dłoniach" czy "Niech lato spełni sny" błyskawicznie stawały się hitami. Niestety, dobra passa skończyła się w tragicznych okolicznościach.

Cios od losu

Życie Eleni i jej rodziny zmieniło się tragicznego popołudnia 20 stycznia 1994 roku. 17-letnia wówczas córka artystki, Afrodyta, została zastrzelona przez swojego byłego chłopaka. Do tragedii przyczyniła się obsesyjna miłość mężczyzny. Piotr G. był o dziewczynę chorobliwie zazdrosny. Wciąż powtarzał, że będzie jej jedynym chłopakiem. Afrodyta po czterech latach zerwała znajomość, ponieważ czuła, że związek jest toksyczny, wywiera destrukcyjny wpływ na jej życie i źle się skończy. Na decyzję wpływ miała matka, od początku podejrzliwa wobec Piotra.

Widziałam, że to uczucie jest niedobre. Mówiłam jej o tym, ale ona broniła się i broniła też Piotra. Wiele razy kłóciłyśmy się o to. W momencie kiedy zerwała z Piotrem, nastąpiło to najgorsze. Z tym, że ona to przeczuwała, przeczuwała, że stanie się coś złego. Mówiła to swoim koleżankom i kolegom, ale każdy w szkole mówił: Co ty za bzdury opowiadasz, jak on może zrobić ci krzywdę.

Mimo złych przeczuć, po rozstaniu młoda dziewczyna odżyła, robiła plany na przyszłość. Niestety, Piotr nie dał za wygraną. Kupił nielegalnie broń i 25 naboi. Następnie podjechał pod szkołę Afrodyty. To właśnie tam po raz ostatni widziano dziewczynę żywą - wsiadającą do samochodu byłego chłopaka. Kiedy Afrodyta nie wróciła do domu ze szkoły, zaniepokojona Eleni zadzwoniła na policję. 22 stycznia w gazetach ukazała się informacja o zaginięciu córki słynnej artystki. Tego samego dnia, śledczy przeczesujący okolice jeziora w lesie w pobliżu Przybrodzina w województwie wielkopolskim, niemal 200 kilometrów od Poznania, po kilku godzinach dokonali makabrycznego odkrycia. Ciało 17-latki zostało przykryte igliwiem, na głowie dziewczyna miała kaptur. Zabójca strzelał tak, że nie miała szans na przeżycie - została raniona w skroń oraz w serce. Podejrzenia szybko skupiły się na osobie Piotra G, mężczyznę zatrzymano i przesłuchano. Początkowo nie przyznawał się do winy. Jego zeznania były jednak tak sprzeczne i zawikłane, że nikt nie dawał im wiary. Raz twierdził, że Afrodyta miała obrazić się i na własną rękę wróciła do Poznania, wsiadając do autobusu. Następnie zmienił zdanie i zeznał, iż Afrodytę zastrzelił tajemniczy Rosjanin. Później mówił, iż dziewczyna postrzeliła się sama. Z czasem przesłuchującym Piotra śledczym udało się jednak doprowadzić do wyznania winy. Mężczyzna wskazał także miejsce, w którym doszło do tragedii.

Eleni była zdruzgotana śmiercią jedynego dziecka.

Zawalił nam się cały świat. Kiedy wydarzyła się ta tragedia, jakby w jednym momencie zostaliśmy bez niczego. Wiem, że wtedy obok mnie byli najbliżsi mi ludzie – rodzina, przyjaciele i księża, którzy bardzo mi pomogli. Ale tak naprawdę to człowiek i tak pozostaje sam ze swoim bólem i sam musi sobie z nim wewnętrznie poradzić - wyznała artystka w jednym z wywiadów.

W żałobie nie pomagał fakt, że proces Piotra G. z zapartym tchem śledziła opinia publiczna oraz media, a wraz z nimi cała Polska. Ostatecznie mężczyznę skazano na najsurowszy wówczas wyrok: 25 lat więzienia.

Eleni
EleniKAPiF

Przebaczyć, by żyć

Kiedy sąd ogłosił wyrok, Eleni płakała tak samo jak matka zabójcy. Ponoć po rozprawie artystka powiedziała jej, że obie straciły dzieci. Piosenkarka znalazła w sobie siłę, by wybaczyć mężczyźnie, który odebrał jej córce życie. Jak wyznała w jednym z wywiadów, zrobiła to, gdyż uważa, że każdy ma w życiu szansę, aby stać się lepszym człowiekiem i zrozumieć swój błąd. Obwiniała też siebie za tragedię.

Zrobiłam sobie taki rachunek sumienia, gdzie ja popełniłam błąd jako matka. Czy praca, którą wówczas wykonywałam, wyjazdy, wiele dni poza domem, to mogło też mieć wpływ na to co się stało. Nie mogłam sobie wybaczyć, gdzie był ten moment, że ja nie wkroczyłam do tej sprawy, która miała miejsce, czyli tego uczucia zaborczego ze strony Piotra - wyznała Eleni w jednym z wywiadów.

Tragedia i pamięć o Afrodycie nie zniszczyły kariery wokalistki. Wręcz przeciwnie - to właśnie muzyka, wraz z modlitwą, przynosiła jej w najtrudniejszych chwilach ukojenie.

Gdybym nie przebaczyła, prawdopodobnie nie mogłabym dalej śpiewać, nie mogłabym spotykać się z ludźmi. Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. Przebaczyć to pozbyć się negatywnych emocji, które zabijają nas od środka. To była tragedia dwóch rodzin. Naszej rodziny i rodziny Piotra. Ja jako matka czułam ból tej matki, która też nosi ogromny krzyż. (...) Gdybym nie wybaczyła, nie żyłabym - przekonywała artystka na łamach "Kobiety i Życia".

Piotr G. jest już na wolności, żyje i pracuje w Niemczech pod zmienionym nazwiskiem. Eleni po okresie żałoby, wróciła do nagrywania płyt. W latach 90. wydała albumy takie jak m.in. "W rytmie Zorby", "Nic miłości nie pokona" oraz "Kolędy polskie", które zyskały status platynowej płyty. W nowym stuleciu powróciła z płytami "Coś z Odysa", "Miłości ślad" i "Statek do Pireusu". Choć w 2013 roku przeszła skomplikowaną operację biodra, po zakończeniu rehabilitacji wróciła na scenę. Piosenkarka prowadzi też swój kanał na YouTube, żyje i mieszka w Poznaniu. Jak podkreśla, siłę czerpie z głębokiej wiary w Boga. Pielęgnuje pamięć o córce.

W moim sercu Afrodyta będzie żyła zawsze. Nadal obchodzę każde jej urodziny, rocznicę śmierci, zastanawiam się, jaka by była, co by robiła, czy miałaby dzieci. Ale na co dzień nie rozpaczam - wyznała Eleni z jednym z wywiadów.
Więcej o: