Wojtek Sawicki jest znanym influencerem. Razem z byłą już ukochaną Agatą stworzyli projekt "Life on Wheelz", który ma na celu pokazanie codzienności osoby z niepełnosprawnością. Wojtek Sawicki zmaga się z dysforią mięśniową Duchenne'a. Jest to genetyczna choroba, która prowadzi do postępującego i nieodwracalnego zaniku mięśni. Ostatnio influencer otworzył się na temat swojego zdrowia.
Ostatnio Wojtek Sawicki poruszył na swoim instagramowym profilu temat tracheostomii, czyli zabiegu, który polega na otwarciu przedniej ściany tchawicy w celu jej udrożnienia i umożliwienia swobodnego oddychania. "Ostatnio dostałem kilka pytań dotyczących tracheostomii. Trudno było mi na nie odpowiedzieć, bo obudziły we mnie bolesne wspomnienia. O zapaści oddechowej, szpitalu, intubacji, utracie głosu" - zaczął Wojtek Sawicki. Influencer przeszedł wspomniany zabieg, który później bardzo zmienił jego życie. "To było 20 lat temu, nikt nawet nie wspominał o opcji nieinwazyjnej. Nie przygotował na utratę głosu, a także na upośledzenie węchu, czy konieczność odsysania wydzieliny. To był cios. Wtedy zacząłem być podłączany do respiratora na noc. (...) Gdy zdecydowałem się na respirator przez 24 godziny na dobę, odżyłem. Żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej" - napisał Wojtek Sawicki.
Po tracheostomii Wojtek Sawicki miał problemy ze swobodnym mówieniem. "Przez wiele lat, będąc na własnym oddechu, nie potrafiłem wygenerować odpowiedniej ilości powietrza, żeby móc mówić. Mam też problem anatomiczny. Posiadam małą tchawicę" - pisał. Sytuacja zmieniła się dopiero po 15 latach od wykonania zabiegu. "Ten problem rozwiązał dopiero odszukany w internecie inżynier, który zaprojektował dla mnie uszczelkę, która ogranicza odpływ powietrza, więc mogę głośno i wyraźnie mówić (po 15 latach!). Tylko nie jest to rozwiązanie uniwersalne, nie działa u każdego" - przekazał influencer w mediach społecznościowych.