J.D. Vance jest wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych, a także prawą ręką Donalda Trumpa. Polityk wzbudza sporo kontrowersji, głównie za sprawą swoich mocno konserwatywnych poglądów i mało dyplomatycznych wypowiedzi. Niektórzy uważnie przypatrują się także oczom zastępcy Trumpa. W rozmowie z "Faktem" ekspertka potwierdziła, że ich ciemna oprawa nie jest zasługą natury.
Oczy J.D. Vance’a są pod lupą dziennikarzy i internautów już od dłuższego czasu. W sieci pełno spekulacji na temat tego, czy wiceprezydent Stanów Zjednoczonych podkreśla swoje spojrzenie ciemną kredką. Choć żona polityka stanowczo zaprzeczyła, jakoby jej mąż posiłkował się makijażem, plotki na ten temat wcale nie ustały. "Są całkowicie naturalne. Zawsze zazdrościłam mu tych rzęs" - zapewniła Usha Vance w oświadczeniu dla Puck News.
"Fakt" postanowił spytać o opinię na temat oczu wiceprezydenta Wigannę Papinę, znaną stylistkę i wizażystkę. Ekspertka uważa, że spojrzenie J.D. Vance'a nie jest w stu procentach naturalne. - Niektórzy mają tak naturalnie gęste rzęsy, że daje to efekt pomalowanych oczu - stwierdziła.
Ale w tym przypadku uważam, że został zastosowany pewien trik. Aby podkreślić wyrazistość oczu, które są ukryte pod opadającą górną powieką, dolna powieka jest delikatnie pociągnięta kredką, która jest roztarta, zadymiona, by nie wyglądała sztucznie
- oceniła wizażystka. "Mógł być tu też użyty cień" - dodała. Wiganna Papina podkreśliła, że jest to bardzo często stosowany zabieg upiększający, który daje niezwykle naturalny efekt. - Tak podkreślona dolna powieka sprawia, że oko wydaje się większe, a spojrzenie świeższe. Oko powiększa się o dwa, trzy milimetry, jest otwarte. Gdy pracowałam ze starszymi aktorkami, ten zabieg często był wykorzystywany, a kreski były malowane nawet trzy milimetry niżej. Na scenie, w kamerze, to optycznie powiększa oko. Do tego ciemniejsza kreska jeszcze bardziej wydobywa intensywny, błękitny kolor oczu - wyjaśniła.