- Nie ma nic bardziej nieludzkiego niż zmuszanie kobiety do tego, żeby rodziła wbrew swojemu przekonaniu, albo żeby nosiła ciążę, wiedząc, że skończy się tragicznie. To średniowieczne prawo - mówił Trzaskowski na początku marca. Teraz prezydent Warszawy ponownie zabrał głos na temat aborcji - tym razem na kanale Krzysztofa Stanowskiego. Polityk przy okazji zdobył się na bardzo osobiste wyznanie.
Trzaskowski podkreśla, że jest przeciwnikiem obecnej formy prawa antyaborcyjnego. Według niego to, czy Polki będą chciały mieć w przyszłości dzieci, zależy przede wszystkim od ich bezpieczeństwa. Polityk wyciągnął takie wnioski m.in. na podstawie własnych doświadczeń. - Nie chcę tym epatować, ale moja żona też o tym mówi. Byliśmy też w takiej sytuacji, że gdyby obowiązywało to prawo antyaborcyjne, które dzisiaj obowiązuje, to prawdopodobnie, ponieważ mieliśmy olbrzymie problemy z drugim i trzecim dzieckiem i podobne problemy, prawie tak dramatyczne, jak te, o których słyszymy, to my byśmy się nie zdecydowali na kolejne dziecko - przyznał. - Moja żona miała zagrożoną ciążę w piątym miesiącu, więc tak, wszystko zaczyna się od tego, żeby kobieta decydowała o swoim życiu i zdrowiu i żeby miała poczucie bezpieczeństwa. To jest element tego całego problemu - dodał.
Trzaskowski nie chciał kreować wokół rozmowy nerwowej atmosfery - stąd pomysł, by zaprosić Stanowskiego do swojego mieszkania na warszawskich Kabatach. Jak ostatecznie wypadł wywiad? - Mimo swobodnej wypowiedzi, która zaczęła się "na luzaku" pan Rafał Trzaskowski wykonywał gesty, które mówiły o stresie. Dotykanie dłonią twarzy, ocieranie dłoni - takie gesty mówią o zdenerwowaniu podczas rozmowy. Pod koniec można było też zauważyć, że Trzaskowski podnosi ton swojego głosu. - tłumaczyła w rozmowie z nami ekspertka od PR Marta Rodzik.