W tym roku Teresa Lipowska skończy 87 lat. Aktorka nie ma zamiaru jednak rezygnować z odgrywania roli Barbary Mostowiak w "M jak miłość". Artystka związana jest z serialem od pierwszego odcinka - w tym roku miną 24 lata. Choć jest ciągle aktywna zawodowo, musi ograniczać pewne czynności. Lekarz zabronił jej aktywności, którą uwielbia.
Choć aktorka niedługo skończy 87 lat nie ma zamiaru spocząć na laurach. Lipowska już niedługo wróci na plan "M jak miłość", gdyż zaraz rozpoczynają się zdjęcia do serialu, a gwiazda jest tym faktem podekscytowana. "W połowie kwietnia mam zdjęcia do nowych odcinków "M jak miłość". Mam satysfakcję, że mogę czuć się potrzebna. W moim wieku już niewiele osób jest aktywnych zawodowo" - wyznała w rozmowie z "Twoim Imperium". Aktorka niezwykle cieszy się na powrót wiosny. "Uwielbiam tę porę roku, gdy jest słońce, dłuższy dzień, piękne widoki za oknem. Koło mojego domu jest bardzo dużo zieleni, drzew, krzaków, rosną już piękne żółte forsycje. Gdy na to wszystko patrzę, od razu chce mi się żyć" - mówiła. Okazuje się jednak, że ze względu na stan zdrowia lekarz zabronił jej jednej z aktywności na świeżym powietrzu - jazdy na rowerze. Lipowska nie ma zamiaru się sprzeciwiać.
Mam problemy z kolanem i stało się to ryzykowne dla mojego zdrowia. Więc zgadzam się z moim lekarzem: nie warto kusić losu!
- stwierdziła gwiazda.
Teresa Lipowska jest zdecydowanie jedną z niewielu aktorek z branży, które postanowiły w takim wieku pozostać aktywne zawodowo. Mimo że Lipowska chciałaby dalej się realizować, problemem okazuje się być zdrowie. - To są te ograniczenia, to jest choroba, że ja tego nie mogę. Zdaję sobie sprawę, że pewnych rzeczy nie mogę robić i pewne choroby wieku starczego mnie dorywają, ale jakoś nie mogę się z tym pogodzić. Tak chciałabym do przodu jeszcze - opowiedziała w programie "Gwiazdy Sołtysika" portalu Świat Gwiazd. - Tu mi strasznie krzyż nawala, a tu noga, a to głowa. Siadasz wtedy w fotelu, nalewasz sobie wody mineralnej i jest ciężko. Wtedy zdaję sobie sprawę, że ja mam już bardzo blisko do tego końca. Może to być rok, pięć i dziesięć lat też, bo w końcu Danusia Szaflarska umarła dosyć późno, ale to już jest końcóweczka. I to dobija - wyznała.