Już od jakiegoś czasu głośno jest o tym, że w TVP po tym, jak została postawiona przez nową władzę w stan likwidacji, nie jest kolorowo. Aktorzy "Klanu" głośno mówili o tym, że od stycznia 2024 roku mają nie dostawać wypłat. "Niestety od stycznia nic nie dostajemy, wiem, że niektórzy z obsługi wynegocjowali sobie jakiś procent, by mieć na opłaty. Ja nie dostałam nic ani za styczeń, ani za luty" - nieoficjalnie powiedziała "Faktowi" gwiazda produkcji. Z kolei Tomasz Stockinger w rozmowie z nami twierdził, że "trzeba być wyrozumiałym" i nie panikować. Teraz głos zabrali dziennikarze TVP, którzy także nie są zadowoleni z tego, co obecnie dzieje się w Telewizji Polskiej.
Jeden z nowych dziennikarzy TVP, który chce pozostać anonimowy, żalił się w rozmowie z Wirtualnymi Mediami na warunki pracy, jakie panują w mediach publicznych. Podobnie jak aktorzy "Klanu", tak i on mówił o braku wypłat. Poruszył też inny problem - rzekomego braku umów.
Nie ma wypłat dla części współpracowników, nie ma także umów. Do końca lutego miały dotrzeć do nas umowy, ale tak się w przypadku części osób nie stało. Takie osoby pracują od grudnia bez umowy i wypłaty
- grzmiał, wskazując, że morale w zespole cały czas ma spadać. Na tym jednak problem dotyczący umów się nie zakończył. Dziennikarz przekazał, że stacja ma już nie proponować pracownikom umowy o dzieło, a jedynie typu B2B. Rzekomo proponowane jest jeszcze inne rozwiązanie - umowa "na słupa".
Umowy o dzieło, jakie zaoferowali nam w TVP, są do końca lutego lub ewentualnie do końca marca. Po tym czasie oferowane będą dwa rozwiązania: B2B albo "umowa na słupa". W drugim przypadku mamy np. umowę B2B między reporterem a TVP, a kilka innych osób zawiera umowę, ale nie z Telewizją Polską tylko z tym reporterem, który ma działalność gospodarczą
- powiedział w rozmowie z Wirtualnymi Mediami. O co dokładnie chodzi z umową "na słupa" czytamy w kolejnych wersach wypowiedzi zaniepokojonego pracownika TVP. - Jeden reporter ma działalność gospodarczą. Pod niego podpinają się inni reporterzy, którzy "odpalają" mu miesięcznie kilkaset złotych za obsługę fakturową. Wtedy ten reporter, który ma działalność, wystawia TVP fakturę na kwotę jego pensji plus powiększoną o to, co zarobili inni reporterzy, którzy mają z nim umowy. To rozproszenie odpowiedzialności, gdy są reporterzy, którzy pracują dla TVP, ale nie mają umowy np. o dzieło z Telewizją Polską, a ze swoim kolegą z redakcji - wyznał.
Związki zawodowe działające na terenie TVP mają znać sprawę. Jak donoszą Wirtualne Media, w tym tygodniu ma odbyć się nawet rozmowa związkowców z przedstawicielami stacji. Ponadto Barbara Bilińska ze stowarzyszenia "Woronicza 17" w rozmowie z tym samym medium apeluje o cierpliwość. "Oczywiście odbieramy te sygnały od pracowników i współpracowników, będziemy to analizować, ale uważam, że tej ekipie trzeba dać czas. Trzeba docenić, że wyrwali media publiczne z rąk PiS i próbują je porządkować. To bolesny proces - PiS wymienił nawet sprzątaczki" - czytamy.
Co na temat tej delikatnej sytuacji mają do powiedzenia z kolei sami przedstawiciele Telewizji Polskiej? Jak dotąd nie wydano żadnego oświadczenia na temat nieopłacalności umów czy rzekomego proponowania umów "na słupa". Skontaktowaliśmy się rzecznikiem TVP z prośbą o komentarz w sprawie, ale do momentu publikacji artykułu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.