Rudy Farias z Houston przez osiem lat był uznawany za zaginionego i poszukiwała go policja. Zniknięcie chłopca zgłosiła jego matka w 2015 roku. Miał zaginąć podczas spaceru z psami. Jak się okazuje, przez te wszystkie lata, kiedy śledczy pracowali nad sprawą, chłopiec był cały czas ze swoją mamą w domu. Według policji matka i syn celowo wprowadzili funkcjonariuszy w błąd.
Rudy Farias po tym, jak jego matka zgłosiła zaginięcie, powrócił do domu. Miał wtedy 17 lat. Od tamtej pory używał fałszywych danych, aby nie zostać rozpoznanym, a kobieta podtrzymywała, że jest zaginionym. "W czasie tych ośmiu lat śledczy podążali za wieloma wskazówkami, poszlakami i zbierali dowody, które wskazywały, że Rudy nie był zaginiony. Do wskazówek tych zaliczały się zeznania krewnych, przyjaciół, sąsiadów i lekarzy" - powiedział policjant Christopher Zamora. Matka chłopca informowała policjantów, że krewni widzieli u niej siostrzeńca, a nie jej syna. Jak się okazuje, policja kilkanaście razy przeszukiwała dom kobiety i nigdy nie znaleziono w nim jej pociechy. Policja nie zna motywacji ich działania i jak na razie ani matka, ani syn nie zostali oskarżeni.
Dochodzenie wciąż trwa. Nie mogę na ten moment powiedzieć, czy chłopak był ofiarą tej sytuacji - podkreślił Troy Finner, szef policji w Houston
Rudy Farias został znaleziony na początku lipca. 25-latka zauważył w kościele przypadkowy mężczyzna z Teksasu. Miejsce znajdowało się bardzo blisko jego domu. Kiedy zaginął, informowano policjantów, że cierpiał na depresję z powodu tragicznej śmierci brata. W ostatnich dniach z policją skontaktowali się także sąsiedzi jego matki, którzy twierdzili, że chłopak jest cały czas z nią w domu.