Michał Figurski został źle potraktowany w sieciówce. "Sam sobie będzie pan musiał donieść". Jest odpowiedź sklepu

Michał Figurski przeszedł wylew, a jego codzienne funkcjonowanie wygląda teraz inaczej. Zwyczajne zakupy w sklepie nie należą do najprostszych zadań, jednak, jak informuje dziennikarz, pracownicy jednego ze sklepów nie mieli dla niego wyrozumiałości.

Michał Figurski ma za sobą wylew, który miał miejsce w 2015 roku. Był po nim dwa tygodnie w śpiączce. Lekarze początkowo przekreślali jego szanse na normalne życie. Dziś dziennikarz nadal nie jest w pełni sprawny, ale nauczył sobie radzić w nowej rzeczywistości, a przez pewien czas poruszał się o lasce. O swojej codzienności opowiada na Instagramie. Ostatnio podzielił się z widzami przykrą sytuacją, która przydarzyła mu się podczas zakupów. 

Zobacz wideo Jacek Rozenek przez chorobę stracił przyjaciół? "To wina lockdownu"

Michał Figurski został źle potraktowany w sklepie. Ekspedientka nie chciała udzielić mu pomocy

Dziennikarz stara się funkcjonować samodzielnie. Bywają oczywiście sytuacje, kiedy pomocna dłoń okazuje się naprawdę przydatna. Figurski postanowił opisać w mediach nieprzyjemny incydent, który miał miejsce w jednej ze znanych sieciówek. Początkowo radził sobie sam na zakupach, ale w pewnym momencie poprosił pracowniczkę sklepu o pomoc. "Lewą rękę zabrał wylew, więc jak zwykle wieszaki trzymam w zębach, a w prawej trzymam gacie i skary. Dopiero od miesiąca chodzę bez laski i jeszcze się potykam, więc proszę przechodzącą obok w firmowym ubraniu młodziutką, ładną, filigranową blondynkę w okularach o pomoc w doniesieniu towaru do kasy" - zaczął opisywać sytuację Figurski. Ekspedientka odpowiedziała mu niemiło.

"Sam sobie będzie pan musiał donieść", "Przepraszam, ale mam z tym problem", "To niech sobie pan sam z tym radzi", "Wie pani, przykro mi, ale jestem niepełnosprawny…".
 

Z relacji dziennikarza wynika również, że pracownica sklepu oddaliła się, wzruszając ramionami. Jej zachowanie zaskoczyło nie tylko Figurskiego, ale też innego klienta, który był świadkiem całego zdarzenia. Mężczyzna był wyraźnie skrępowany i zaproponował dziennikarzowi pomoc z doniesieniem rzeczy do kasy. Po zajściu Figurski postanowił zapytać innych pracowników sieciówki o imię ekspedientki, jednak zaczęli zasłaniać się RODO.

Figurski sprowokował sieciówkę do odpowiedzi. "Mężczyzna nie prosi o pomoc"

Cała sytuacja natchnęła dziennikarza do napisania poruszającego wpisu, który nawiązuje do najnowszej kampanii marki. "Mężczyzna nie prosi o pomoc - takim hasłem jeszcze niedawno reklamowali się w tym sklepie. Po drodze pewnie gdzieś copywriterom zgubiło się "gdy nie musi". A co do RODO, mnie nie dotyczy. Imię i nazwisko jest zbędne, bo ja już zawsze będę "ten bez ręki" lub "ten, co utyka". Ilu jeszcze takich jak ja wpadnie tu po gacie?" - czytamy. Znana sieciówka pokusiła się o oświadczenie w tej sprawie. Co więcej - podpisała się pod nim ekspedientka, która nie udzieliła pomocy Figurskiemu. Wszystko zostało przekazane w prywatnej wiadomości. Dziennikarz postanowił ją udostępnić. 

Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie, obecnie weryfikując ten incydent na poziomie sklepu. To, co udało nam się już ustalić, to fakt, że pracownica nie miała złych intencji. Oceniła sytuację pochopnie, nie będąc świadomą jej powagi. W odczuciu naszej pracownicy wypowiedziane przez Pana zdania nie były odzwierciedleniem stanu faktycznego związanego z potrzebą pomocy, za co jeszcze raz przepraszamy. Oczywiście powyższy fakt nie tłumaczy końcowego rezultatu tej sytuacji i braku otrzymania pomocy ze strony pracownika. Bez względu na aspekt, którego pomoc miałaby dotyczyć czy okoliczności, z których wynikałaby Pańska prośba powinna była ona zostać spełniona - brzmi fragment komunikatu.
 

Przedstawiciele sklepu przeprosił dziennikarza, zapewniając jednocześnie, że wyciągnięto odpowiednie wnioski. Figurski odpowiedział marce w kolejnym poście. Nazwał zachowanie pracowniczki "moralnym zagrożeniem dla klientów". "Rozumiem, że być może mój obecny stan fizyczny dzięki wieloletniej rehabilitacji może stwarzać wrażenie kogoś pozbawionego dysfunkcji, jednak sama odpowiedź i sposób rozmowy waszego pracownika i tak drastycznie urągał wszelkim zasadom kultury, nie mówiąc o zmuszeniu mnie do głośnego poinformowania na cały sklep o mojej niepełnosprawności, co proszę mi wierzyć, jest ogromnie niekomfortowe i stanowi powód do przykrości". Dziennikarz zachęcił też markę do przeprosin innych pokrzywdzonych w ten sposób klientów i wsparcia dowolnej instytucji charytatywnej, która działa na rzecz osób niepełnosprawnych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.